Jeśli źle używasz tych świateł, narażasz się na mandat i wypadek

Jeśli źle używasz tych świateł, narażasz się na mandat i wypadek

Skoda Octavia
Skoda Octavia Źródło: Octavia
Chociaż zostały stworzone dla naszej wygody, bardzo często źle ich używamy. Narażamy się na ryzyko wypadku, a w najlepszym razie mandat. Światła do jazdy dziennej budzą ogromne kontrowersje wśród uczestników ruchu.

Ulewny deszcz. Autostrada. Kierowca jedzie jej lewym pasem z przepisową, choć być może – zważywszy na warunki pogodowe – zbyt wysoką prędkością 140 km/h. Przednią szybę zalewają mu strugi wody, a wycieraczki nie nadążają z jej zbieraniem. Przed nim inny kierowca, który nie ma świateł, jedzie dużo wolniej. Konieczne jest więc ostre hamowanie.

Takie historie są bardzo częste na polskich autostradach. Wszystko dlatego, że źle używamy świateł do jazdy dziennej, czyli DRL (z ang. Daylight Running Lights). Wszyscy ci z nas, którzy mają auta nowe lub w miarę nowe, przyzwyczaili się, że światła mijania zapalają się same, kiedy nadchodzi zmierzch (oraz w tunelach czy pod wiaduktami). Nastawiają światła na „auto” i w ogóle o nich zapominają, wychodząc z założenia, że wieczorem czy nocą same się zapalą.

Tymczasem jest też coś takiego, jak złe warunki pogodowe. Deszcz lub mgła podczas dnia. W takich warunkach światła do jazdy dziennej funkcjonują, a światła mijania nie włączają się same. Co więcej, światła do jazdy dziennej sprawiają, że pojazd jest lepiej widoczny jedynie z przodu, z tyłu ich nie ma.

Dziś ma je ogromna większość samochodów, których kierowcy zapominają, że kiedy pogoda nie rozpieszcza należy przełączyć światła na obowiązkowe światła mijania. Światła do jazdy dziennej są obowiązkowym wyposażeniem samochodów o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 t już od 7 lutego 2011 roku (obowiązek ich montowania w nowych autach wprowadziła unijna dyrektywa 2008/89/W).

Po co w ogóle światła do jazdy dziennej? Pomysł na ich obowiązkowe montowanie był z założenia dobry. DRL zużywają znacznie mniej prądu, co przekłada się na zużycie paliwa. Podczas gdy światła mijania i pozycyjne pobierają ok. 140-200 watów, to światła do jazdy dziennej tylko 12-20 W. Widać je, kiedy jest dobra pogoda, ale słabo widać kiedy zmierzcha, nie mówiąc o tym, że niemal w ogóle są niewidoczne podczas ulewy czy mgły. Wspomnieliśmy już o tym, że z tyłu w ogóle ich nie ma.

A zatem zapomnienie o włączeniu świateł mijania podczas złej pogody jest niebezpieczne, zarówno na autostradach, jak i drogach krajowych i lokalnych. Naraża na ryzyko spowodowania poważnego wypadku. Dodatkowo jest to wykroczenie. Poruszanie się na światłach DRL w warunkach niesprzyjających zostanie zakwalifikowane przez policjantów jako wykroczenie.

Czytaj też:
Jak bezpiecznie dojechać na wakacje. 10 podstawowych zasad

Źródło: Policja