Po alkoholu jeździ 10 razy więcej Polaków niż wskazują dane policji

Po alkoholu jeździ 10 razy więcej Polaków niż wskazują dane policji

Jazda po alkoholu, zdjęcie ilustracyjne
Jazda po alkoholu, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Policja
Statystyki nie kłamią. Alkohol w Polsce – a konkretnie jazda samochodem po jego spożyciu – to ogromny problem. Tyle tylko, że policyjne dane nie oddają jego rzeczywistej skali. A ta jest dużo większa niż mogłoby się wydawać.

W majowy weekend (30 kwietnia-5 maja 2019 roku) policjanci zatrzymali 1815 kierowców prowadzących pod wpływem alkoholu. Mniej niż przed rokiem, ale i tak zdecydowanie za dużo. Ta liczba wydaje się tym bardziej ogromna, jeśli wyobrazimy sobie tak ogromną rzeszę kierowców wsiadających do auta na podwójnym gazie i stwarzających zagrożenie nie tylko dla siebie, ale wszystkich innych uczestników ruchu.

Obraz nietrzeźwego kierowcy różni się jednak od stanu faktycznego. Kiedy myślimy o pijanym za kółkiem, na podstawie medialnych doniesień widzimy zazwyczaj kierowcę zataczającego się, odpalającego auto i zygzakiem udającego się z puntu A do puntu B. Nawet policjanci przyznają jednak, że takie sytuacje należą dziś do rzadkości. Jedynie poniżej 10 proc. kierowców, którzy zostali zatrzymani za jazdę pod wpływem to ci, którzy zrobili to bezpośrednio po spożyciu. Mówiąc po ludzku: wypili i pojechali.

Na kacu, a nie po kieliszku

Znaczenie większym problemem, dotyczącym większości zatrzymanych przez policję, jest jazda z zawartością alkoholu przekraczającą normę, na drugi dzień po zakrapianej imprezie. To właśnie tacy kierowcy – zmotoryzowani „na kacu” – stanowią ponad 90 proc. zatrzymanych. Wydaje im się, że są trzeźwi, a tymczasem alkohol wciąż krąży w ich żyłach. W zeszłym roku policja zatrzymała ponad 67 tys. nietrzeźwych kierowców. Mundurowi przyznają, że statystycznie udaje im się podczas wyrywkowych kontroli trzeźwości schwytać zaledwie 10 proc. rzeczywiście winnych wykroczenia lub przestępstwa jazdy po alkoholu.

Co trzeci Polak ryzykuje

Jak wynika z badań (przeprowadzonych przez AlcoSense, producenta alkomatów) świadomość zagrożenia sprowadzanego na siebie i innych jest w Polsce na katastrofalnie niskim poziomie. Aż 30 proc. badanych przyznaje, że mogło jechać pod wpływem alkoholu. Dzień wcześniej kierowcy ci pili, a na drugi dzień rano wsiedli za kółko. Jednorazowy epizod z jazdą na drugi dzień po alkoholu miała blisko połowa zmotoryzowanych Polaków (jedynie 48 proc. twierdzi, że nigdy nie pojechało na drugi dzień po spożyciu).

Co ciekawe, rozmaicie tłumaczymy się z podejmowania ryzyka i jazdy autem „na kacu”. Jednym z usprawiedliwień jest twierdzenie, że nie mamy innej możliwości powrotu do domu. Ale wciąż dominuje przekonanie, że „wszystko jest w porządku” oraz brak myślenia o problemie na zasadzie „mnie to nie dotyczy”.

Statystki nie oddają rzeczywistości

Realnie liczba kierowców w Polsce, którzy wsiadają za kierownicę mając w wydychanym powietrzu powyżej 0,2 promila, idzie w setki tysięcy. A nawet nie wiedzą o tym, że to coś złego! To dlatego, że jak wynika z innego badania AlcoSense blisko połowa kierowców nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka jest dopuszczalna granica stężenia alkoholu w organizmie, powyżej której prowadzenie pojazdów na polskich drogach jest zabronione.

Według aktualnych przepisów kierowca zatrzymany na prowadzeniu pojazdu z więcej niż 0,2 promila alkoholu we krwi musi liczyć się z konsekwencjami. Tymczasem 42 proc. kierowców nie zna tych regulacji i nie potrafi poprawnie wskazać, kiedy można w Polsce legalnie oraz bezpiecznie wsiąść za kółko po wypiciu alkoholu. Co piąty kierowca ma błędne przekonanie, że polski limit jest wyższy niż 0,2 promila lub przyznaje, że go nie zna. Taka osoba może na przykład prowadzić samochód, wiedząc, że ma 0,3 promila, i myśleć, że działa zgodnie z prawem.

To przekłada się na policyjne statystyki. Spośród ponad 67 tys. nietrzeźwych kierowców zatrzymanych przez mundurowych, ponad 16 tys. miało pomiędzy 0,2 a 0,5 promila alkoholu we krwi. To oni tłumaczyli się przed policjantami kacem i nieświadomością, że na drugi dzień po spożyciu stężenie alkoholu we krwi jest na niedopuszczalnym z punktu widzenia poziomie.

Konsekwencje? Nieznane

Na lekceważenie prawa wpływ ma także nieświadomość konsekwencji. Polacy zdają sobie sprawę, że mogą stracić prawo jazdy, ale że jazda po alkoholu może ich kosztować fortunę już nie. W rzeczywistości takie ryzyko jest ogromne. –Sprawca kolizji lub wypadku, który w momencie zdarzenia nawet minimalnie przekroczy 0,2 promila, może być zmuszony do pokrycia szkód z własnej kieszeni. Ubezpieczyciele w takiej sytuacji mają prawo domagania się zwrotu kosztów wypłaconego odszkodowania – mówi Hunter Abbott, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego z firmy AlcoSense Laboratories.

Polaków jeżdżących po alkoholu nie sposób oczywiście policzyć, ale jest ich zdecydowanie więcej – kilku- lub kilkunastokrotnie – niż informują o tym statystki policyjnych zatrzymań.

Czytaj też:
Majówka dużo bezpieczniejsza. Mniej ofiar i wypadków

Źródło: Policja, AlkoSense