Fucha

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hindusi mawiają, że gdzie dwa słonie walczą, tam ziemia cierpi

Gdy słyszę, że wielkie partie podrywają się do walki z korupcją, to już widzę kaskadę nowych przepisów i regulacji, które zawisną nad głowami drobnego biznesu, prywatnych fundacji czy zwykłych właścicieli domów. Słonia i tak to nie boli, a polityczna troska o uczciwość niejeden biznes zdławiła i niejedną kieszeń urzędniczą wypchała.
Nikt nie będzie się zastanawiał nad powodzeniem imponujących rezydencji polityków, które wyrosły na skromnych dietach poselskich ("Jak mieszkają politycy"). Nikt nie będzie kwestionował ich prawa do prywatności. Cała para pójdzie w nowe druczki, kontrole skarbowe i jeszcze bardziej przewlekłe procedury biurokratyczne, a dziennikarzy, co zbliżą się z kamerą do murów podwarszawskich pałaców, politycy postraszą sądami.
Nie wiedzieć gdzie, nie wiedzieć jak, ale władza krzepi.
I to nie jest jakaś tam przejściowa niedoskonałość raczkującej demokracji. To problem naszej definicji polityka. Standardy może i mamy zachodnie, ale wyobrażenia wschodnie. Na Zachodzie politycy bywają dobrzy i źli. W Polsce są silni albo słabi, przebiegli albo niezaradni. Tu strojne rezydencje, kwitnące biznesy żon i drogie samochody są czymś więcej niż prywatnym luksusem - tu są świadectwem umiejętności politycznych.
Niech każdy z ręką na sercu powie, jakie pierwsze myśli przyjdą mu do głowy, kiedy przeczyta w tym numerze o politykach, którzy po latach w rządzie i w Sejmie, w Sejmie i w rządzie, nie wynieśli się z bloku albo z trudem spłacają jeszcze kredyt zaciągnięty na budowę rodzinnego segmentu. No, z ręką na sercu! Niezaradni? Trochę tak. Naiwni? Ciapowaci? Wszystko po trochu - wystarczy, żeby ręka drgnęła przy urnie wyborczej. Czy ktoś, kto nie potrafi zakręcić się przy swoim, jeżeli nie dla "kasy" tam poszedł, to...
Pokutuje PRL-owskie przekonanie, że władza przyciągać może tylko cynicznych, szukających łatwych i szybkich korzyści majątkowych. Nie tyle nie ma silnych nowych wzorców osobowych, ile stare zdają się wręcz ugruntowywać; podsiębiorcze nawyki komunistycznych przywódców jak w osmozie przenikły do III RP. Mechanizm ten jak w laboratorium można prześledzić dziś na resztkach kubańskiego komunizmu ("Socjalizm albo życie"). Rynek i demokracja jeszcze tam nie dotarły, ale korupcja tworzy już zręby przyszłych struktur rynkowych i elit rządowych. Dziedzictwo, na którym ciężko zbudować zaufanie do polityków. Zaufanie to w Polsce wciąż utrzymuje się w stanach bardzo niskich. Ci, którzy nawet jesienią pójdą do urn, zagłosują na mniejsze zło.
Z naszego ostatniego rankingu polityków wynika, że prawie 60 proc. Polaków chętnie zagłosowałoby na kogoś lepszego niż prezydent Aleksander Kwaśniewski, ale oferta jest mizerna ("Bitwa pod Kircholmem"). Wybór padłby dziś na tego, który najmniej rzuca się w oczy. Nawet jeżeli wątpią w jego prawdomówność i uczciwość, to zagłosują. No cóż, widać ten model "homo politicusa" taki już u nas jest i jeżeli go cenimy, to chyba tylko za to, że najmniej przeszkadza.
Na opublikowanej w tym numerze liście 10 zawodów dla naszych dzieci na próżno szukalibyśmy zawodu polityka. Nie żeby malało zapotrzebowanie na stanowiska w rozwijającej się administracji, samorządach i przyszłych europejskich czy NATO-wskich strukturach. Nie, bynajmniej. Przyczyna jest prosta. Nawet my, dziennikarze, w naszych marzycielskich rozważaniach nie możemy - widać - wyobrazić sobie, że kiedyś będziemy naszym dzieciom życzyli kariery politycznej, że kiedyś polityk będzie zawodem, a nie fuchą.

Więcej możesz przeczytać w 19/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.