Lewis Hamilton to sześciokrotny mistrz świata Formuły 1. Brytyjczyk jest najbardziej utytułowanym sportowcem także w tegorocznej stawce. Mimo to, nie przebierając w słowach, skrytykował organizatorów Formuły 1, którzy nie odwołują wyścigu w Melbourne (Grand Prix Australii) i nie zważają na epidemię koronawirusa.
„Świetnie, że jesteśmy zdrowi i możemy się ścigać, ale z drugiej strony to dla mnie szokujące, że tutaj jesteśmy i jak gdyby nigdy nic szykujemy się do wyścigu” – powiedział Lewis Hamilton dziennikarzom zgromadzonym na konferencji prasowej w Albert Park.
„To trochę dziwne, że jest w tym pomieszczeniu tak dużo osób, że wokół kręci się tylu kibiców. Rano widzieliśmy, że prezydent Trump zamknął granice Stanów Zjednoczonych dla Europy, NBA też zawiesiła rozgrywki... Zatem reszta świata reaguje, nie wiem, czy nie za późno, a Formuła 1trwa” – mówił dalej Brytyjczyk. „Szedłem tu, jakby to był zwykły dzień. Nie sądzę, że tak to powinno wyglądać. Rządzi pieniądz, nie sądzę, że powinienem wstrzymywać się od takich wypowiedzi, bo nie wstydzę się swoich opinii” – kontynuował wzburzony.
Wydaje się, że wyścig w Melbourne (najbliższy weekend) jest dobrze zabezpieczony, ale wiele osób oburza się, czemu go nie odwołano. W zeszłym roku australijskie ściganie podczas otwarcia sezonu F1 obserwowało na żywo 300 tys. osób. To wielkie zagrożenie, biorąc pod uwagę epidemię. Sami członkowie teamów to kilka tysięcy osób, z całego świata, głównie Europy (w tym najbardziej narażonych Włoch).
Czytaj też:
Tak wygląda nowe auto Roberta KubicyCzytaj też:
Kubica: Cieszę się, że i bolid F1 i samochód DTM są w naszych narodowych barwach