Był legendą i jednym z najbardziej szanowanych kierowców wyścigowych w dziejach. Pochodził z pokolenia „twardzieli”, którzy ryzykowali życiem w każdych kolejnych zawodach. Jego wyczyny wspomina się na równi z wyczynami Juana Manuela Fangio czy Ayrtona Senny, a młodzi adepci motorsportu nazywają go „ostatnim z wielkich”.
Sir Stirling Moss zmarł nad ranem 12 kwietnia, w wielkanocną niedzielę. O śmierci poinformowała jego żona.
Słynny kierowca nigdy nie zdobył tytułu mistrza świata Formuły 1, choć wygrał aż 16 Grand Prix. Z tego powodu zwykło uważać się go za „najwybitniejszego kierowcę, który nigdy nie zdobył Mistrzostwa Świata”.
Zostanie zapamiętany za inny wyczyn. W 1955 r. wygrał wyścig Mille Milglia (po włosku „tysiąc mil”). Pokonując liczącą 1600 km trasę z Brescii do Rzymu i z powrotem ze średnią prędkością niela 160 km/h. Sir Stirling Moss prowadził Mercedesa 300 SLR z 8-cylindrowym silnikiem o pojemności 3 litrów i mocy 300 KM. Osiągnął czas 10 godzin, 7 minut i 48 sekund.
W swojej karierze wygrał 212 z 529 wyścigów. Na koncie miał triumf w LeMans w swojej klasie i w wielu prestiżowych wyścigach. Karierę zakończył w 1962 roku, po wypadku podczas wyścigu w Goodwood. Był w śpiączce i częściowo sparaliżowany aż pół roku. Do profesjonalnego ścigania już nie wrócił.
Niemal do końca życia pojawiał się na imprezach motoryzacyjnych i ścigał amatorsko, budząc zawsze sympatię i uwielbienie fanów motorsportu.
Czytaj też:
Najważniejszy człowiek Formuły 1 będzie miał syna. Bernie Ecclestone ma… 89 lat!Czytaj też:
Formuła 1 odwołana przez koronawirusa, więc kierowcy pościgają się onlineCzytaj też:
Zespoły Formuły 1 pomogą w produkcji respiratorów. Chcą wesprzeć brytyjską służbę zdrowia