Była sobie królewna
Historia Yamahy X-Max zaczęła się w 2004 roku, kiedy to Japończycy postanowili na bazie popularnego sportowego T-Max 500 zaprojektować przyjazny i dostępny dla dużego grona użytkowników skuter, który byłby jednocześnie komfortowy i dynamiczny. Koncepcja była prosta – posadzić jeźdźca w lekko sportowej, ale wygodnej pozycji, dać zwinny silnik, a to wszystko zamocować na kołach i zawieszeniu, które umożliwiają sportową jazdę. Tak powstał skuter, który połączył komfort z wrażeniem sportowej jazdy.
Szczypta nowości
Yamaha ma to do siebie, że w przyjaznej cenie oferuje dobrze wyposażone pojazdy. Nie inaczej jest w wypadku X-Max 400. Na dzień dobry dostajemy system kontroli trakcji (TCS), bardzo fajny bezkluczykowy system odpalania motocykla i ABS. Dodatkowo Yamaha umieściła z przodu motocyklowe zawieszenie dopełnione dwutarczowymi, bardzo efektywnymi hamulcami (co nie zawsze w skuterach tej klasy jest normą). Projektanci pokusili się nawet o doważanie kół, tak aby rozkład masy był jak najbardziej równomierny, co zresztą czuć podczas jazdy.
No to w drogę
Zanim pojedziemy, kilka słów o wyglądzie. Od razu widać, że kluczowym celem podczas projektowania było wrażenie dynamicznej, sportowej jazdy. I to widać na każdym kroku. Ostre linie nadwozia, które nadają sylwetce dynamikę, świetnie, agresywnie wyglądające LED-owe światła, które nie tylko dobrze się prezentują, ale również doskonale oświetlają drogę w nocy.
Pod siedzeniem projektanci umieścili duży schowek, w którym mieszczą się dwa kaski i ubrania albo zakupy. Kokpit, na którym wszystkie podstawowe dane można znaleźć natychmiast, jest zaprojektowany prosto, estetycznie i funkcjonalnie, nie przytłacza nadmiarem informacji. Całość harmonijnie ze sobą współgra i widać, że twórcy projektowali w Europie i dla Europejczyków. Całości dopełniają wysokiej jakości materiały.
Jedyną wadą z mojego punktu widzenia jest siedzenie. Generalnie bardzo wygodne w trasie, ma fajne podparcie pod lędźwie, ale profilowane jest tak, że podczas postoju, mimo że jestem wysoki, nie stałem całą stopą na drodze. Gdyby było trochę węższe z przodu, byłby ideał, a tak jest tylko dobre.
Trochę w mieście, trochę w trasie
Silnik o pojemności 395 cm3 żwawo rusza spod świateł, a samochody i większość motocykli dzięki dobrze działającej skrzyni biegów szybko zostają w tyle.
Lekko sportowa pozycja na skuterze w prowadzeniu bardziej przypomina jazdę na motocyklu niż na maksiskuterze. Koła bardzo dobrze wybierają miejskie koleiny, a każdy zakręt pokonuje się z płynnością i stabilnością, bez bujania i nerwowych reakcji. A jak się spisuje na trasie? X-Maxem 400 spokojnie można jechać na wycieczkę.
Na wiejskich drogach i zakrętach dynamiczny i zwrotny, dobre hamulce wyposażone w ABS pozwalają się poczuć bezpiecznie i sprawiają, że jest możliwa agresywniejsza jazda. Na trasie moc jest wystarczająca, żeby swobodnie wyprzedzać tiry. Utrzymywanie przelotowej prędkości w granicach 130 km/godz. nie stanowi dla niego żadnego problemu, dodatkowo świetna ochrona przed wiatrem i duża przestrzeń bagażowa czynią go dobrym kandydatem na towarzysza podróży. Do dłuższej jazdy zachęca również spalanie, według producenta 4,2 l na 100 km. W praktyce wychodzi niewiele więcej.
Dla kogo?
Dla wszystkich, tutaj nie może być innej odpowiedzi. Skuter dynamiczny, oszczędny, świetnie wyposażony w standardzie, zaprojektowany z dynamiką. Pozwala zarówno na komfortowy dojazd do pracy, małe zakupy, jak i weekendowy wypad poza miasto. Przed zakupem tylko jedna uwaga – trzeba się przejechać, bo profilowanie siedzenia sprawia, że niższa osoba może nie dosięgać nogami do asfaltu, co powoduje dyskomfort. Poza tym brać i jeździć.
Galeria:
Yamaha XMAX 400