To auto z rodzaju samochodów Lamborghini opracowywanych okazjonalnie, w limitowanych seriach. Zajmuje się tym specjalny „oddział” z Sant'Agata Bolognese, który ma na koncie dzieła sztuki.
Po prostu biorą auto i rasują je. Odejmują wagę, dodają karbonu, robią nowe nadwozie albo przynajmniej część, po czym pokazują na targach w Genewie, Frankfurcie albo Paryżu i światu opada szczęka. Tak było wielokrotnie, z modelami takimi jak Sesto Elemento, Reventon, Veneno czy Centenario. Kiedy auta te zaczynały być produkowane, miały już nabywców, choć kosztowały krocie.
Nie inaczej jest w przypadku Siana. Powstał na bazie ostatniego Aventadora SVJ. Zostanie pokazany na targach we Franfurcie (IAA 2019), ale wszystkie 63 egzemplarze zostały już sprzedane, każdy po ok. 3,6 mln euro. Jeśli pytacie, skąd liczba 63, to spieszymy donieść, że Automobili Lamborghini S.p.A. powstała w maju 1963 roku w Sant'Agata Bolognese. Teraz należy do Grupy Volkswagena.
Co wiadomo o samochodzie przed debiutem? Silnik podkręcono z 770 KM do 800 KM. 770 KM ma Aventador SVJ. Sian zaś to pierwsza hybryda, bo dodatkowa moc generowana jest z silnika elektrycznego. To częsty zabieg, jeśli chodzi o hipersamochody, do których Sian się zalicza.
Szczęśliwi nabywcy będą mogli przyspieszać do 100 km/h w 2,8 sekundy, będą mieli do dyspozycji brzmienie 6,5-litrowego motoru V12 i będą mogli pędzić z prędkością ponad 350 km/h. No i będą się dobrze bawić, w poczuciu, że są wyjątkowi.
Sian pisane tak naprawdę poprawnie „Siån” oznacza „piorun”. Co wiele wyjaśnia albo nawet wszystko.
Czytaj też:
Audi jak Lambo. Mocarne SQ8 ma 435 KM