O sprawie donosi Polsat News. 45-letni kierowca zjechał z autostrady do miasteczka Portogruaro, niedaleko Wenecji. Do 25-tysięcznego miasta obowiązuje zakaz wjazdu ciężarówek.
Polski kierowca wjechał mimo to i zaczął TIR-em demolować budynki i sklepu. Auto wyrywało sklepowe szyldy, niszczyło markizy, kwietniki, murki i tarasy. Polak nie odpuszczał, budząc mieszkańców centrum. W Portogruaro była wówczas czwarta rano.
Przerażeni Włosi zawiadomili karabinierów. Stróże prawa przyjechali na miejsce i znaleźli zaklinowaną ciężarówkę w jednej z węższych uliczek. Okazało się potem, że kierowca zjechał z autostrady A4-A28 i podczas wjeżdżania do Portogruaro zniszczył jeszcze kilka zaparkowanych samochodów. Już w miasteczku wybrał deptak, a nie ulicę.
Włoskie media poinformowały, że ważący 40 ton TIR wjechał też w drodze do miasteczka na kamienny mostek na rzece Lemene. Eksperci zgodnie twierdzą, że to cud, że zabytkowa przeprawa nie runęła. Straty szacuje się na kilkadziesiąt tysięcy euro. Kierowca był kompletnie pijany, stawiał opór, a karabinierzy musieli użyć wobec niego siły. TIR należał do litewskiego przewoźnika. Polak odpowie przed sądem.
Czytaj też:
Pijany 28-latek wjechał w grupę turystów we włoskich Alpach. 6 osób nie żyje