Pijany Polak sparaliżował czeską Pragę. Myślał, że jego Golf to tramwaj

Pijany Polak sparaliżował czeską Pragę. Myślał, że jego Golf to tramwaj

Pijany kierowca sparaliżował Pragę Źródło: YouTube / Screen
Kierowca Volkswagena Golfa z polskim paszportem sparaliżował komunikację miejską w Pradze. Wjechał autem na tory, miał 3 promile alkoholu we krwi.

Wyczyny naszych kierowców zagranicą bywają równie spektakularne, co wywołujące rumieniec wstydu. Mowa o wyczynach dotyczących łamania prawa.

Polski kierowca w czeskiej Pradze postanowił swoim Volkswagenem Golfem Variantem zostać tramwajem. Na stacji Geologicka przy Czeskim Instytucie Geologicznym wjechał na tory i zaczął nimi wężykiem podróżować. Potem wjechał do tunelu, tam po kilku minutach i kilkuset metrach, auto wreszcie się popsuło.

Ruch w Pradze został sparaliżowany, nagranie z wyczynu trafiło do sieci, a lokalne media miały używanie. Polak – co było do przewidzenia – miał 3 promile alkoholu we krwi. Jego auto musiał usuwać specjalny tramwaj z dźwigiem.

To nie pierwszy taki przypadek, kiedy pijany Polak trafia na pierwsze strony gazet i do internetowych portali.

Kierowca TIR-a z Polski wjechał ciężarówką do zabytkowego centrum miasteczka pod Wenecją. Zdemolował budynki i sklepy. Okazało się, że był kompletnie pijany. 45-letni kierowca zjechał z autostrady do miasteczka Portogruaro, niedaleko Wenecji.

Do 25-tysięcznego miasta obowiązuje zakaz wjazdu ciężarówek. Polski kierowca wjechał mimo to i zaczął TIR-em demolować budynki i sklepu. Auto wyrywało sklepowe szyldy, niszczyło markizy, kwietniki, murki i tarasy. Polak nie odpuszczał, budząc mieszkańców centrum. W Portogruaro była wówczas czwarta rano.

Przerażeni Włosi zawiadomili karabinierów. Stróże prawa przyjechali na miejsce i znaleźli zaklinowaną ciężarówkę w jednej z węższych uliczek. Okazało się potem, że kierowca zjechał z autostrady A4-A28 i podczas wjeżdżania do Portogruaro zniszczył jeszcze kilka zaparkowanych samochodów. Już w miasteczku wybrał deptak, a nie ulicę.

Włoskie media poinformowały, że ważący 40 ton TIR wjechał też w drodze do miasteczka na kamienny mostek na rzece Lemene. Eksperci zgodnie twierdzą, że to cud, że zabytkowa przeprawa nie runęła. Straty szacuje się na kilkadziesiąt tysięcy euro. Kierowca był kompletnie pijany, stawiał opór, a karabinierzy musieli użyć wobec niego siły.

Czytaj też:
Polacy chcą wiedzieć coraz więcej o winie. I szkolą się na profesjonalnych kursach
Czytaj też:
Skutki uboczne pandemii: dodatkowe kilogramy, lęk i nałogi

Opracował:
Źródło: Interia.pl