Do 5 grudnia w Polsce każdy kierowca musiał mieć przy sobie prawo jazdy, które był zobowiązany okazać podczas kontroli, np. policyjnej. 5 grudnia 2020 roku ten obowiązek zniesiono, pisaliśmy o tym wielokrotnie, a na konferencji prasowej mówili o tym Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury wraz z Markiem Zagórskim, pełnomocnikiem rządu do spraw cyberbezpieczeństwa. Szef resortu infrastruktury mówił, że choć prawa jazdy wozić nie trzeba, to warto je mieć lub zainstalować aplikację mObywatel, w której byłoby ono widoczne, na wypadek stłuczki lub innego zdarzenia wymagającego potwierdzenia danych.
Bez prawa jazdy, ale z kłopotami?
Tymczasem, jak pisze „Rzeczpospolita”, brak konieczności posiadania dokumentu przy sobie nie likwiduje problemu strukturalnego, o którym rząd informował Związek Powiatów Polskich, a który polega na braku sprawnie działających i zsynchronizowanych systemów z informacjami o kierowcach.
Baza danych niespójna i z rozbieżnościami
Periodyk przytacza opinię ZPP, z której wynika, że nie stworzono i nie wdrożono Centralnej Ewidencji Kierowców 2.0 (planowanej od lat), a brak konieczności wożenia ze sobą prawa jazdy wdrażany jest w ramach CEK 1.0. Z kolei CEK 1.0 posiada, znów wg ZPP, rozbieżności pomiędzy bazą danych centralną, a lokalnymi. Przy czym to te drugie są pewniejsze. ZPP szacuje, że rozbieżności dotyczą 100 tys. osób.
Wejście w życie nowych przepisów generuje zatem kłopoty dla kierowców, ale także wydziałów komunikacji, które będą musiały nanieść poprawki, w razie wykrycia rozbieżności, jak podsumowuje „Rzeczpospolita”.
Czytaj też:
Od dziś nie trzeba jeździć z prawem jazdy. Pod jednym warunkiem