Miko Marczyk z ORLEN Team: „Wyznaję zasadę 3P: Pasja, Praca, Pokora”

Miko Marczyk z ORLEN Team: „Wyznaję zasadę 3P: Pasja, Praca, Pokora”

Mikołaj „Miko” Marczyk
Mikołaj „Miko” Marczyk Źródło: MIKO MARCZYK MOTORSPORT
Wprost.pl rozmawia z najmłodszym rajdowym Mistrzem Polski Mikołajem „Miko” Marczykiem, członkiem zespołu ORLEN Team.

Wprost: Miko, jesteś z krwi i kości łodzianinem. Opowiedz nam o swojej Łodzi, gdzie mieszkasz, skąd pochodzisz, gdzie dorastałeś?

Miko Marczyk: Urodziłem się i mieszkam w Łodzi przy ulicy Warszawskiej. Jak sama nazwa wskazuje to już sam wylot w kierunku Warszawy. Z mojej perspektywy to bardzo dobre miejsce do życia. Mam blisko do Lasu Łagiewnickiego, który jest świetnym miejscem do biegania i jazdy na rowerze. 5 kilometrów ode mnie znajduje się centrum miasta, Manufaktura, ulica Piotrkowska. Pomimo braku rozbudowanej kultury sportów motorowych to w tym mieście się urodziłem, mam rodzinę i bardzo lubię tutaj wracać po każdym rajdzie. Ponadto lokalizacja Łodzi jest dobrym punktem wypadowym w każde miejsce w Polsce.

Mikołaj „Miko” Marczyk

Późny start w motorsporcie

Wprost: Jak zaczęła się twoja przygoda z motorsportem. To ty ją zacząłeś, czy ktoś cię wciągnął do tego świata?

Miko Marczyk: Swoją przygodę z motorsportem rozpocząłem w wieku 15 lat od gokartów, choć rodzinne anegdoty głoszą, że już od małego bardzo lubiłem wsiadać za kierownicę. Podobno tata zapłacił za mnie swój pierwszy mandat gdy miałem 1,5 roku i wiózł mnie na kolanach za kierownicą, a panom policjantom się to nie spodobało. Następnie gdy miałem 4,5 roku, wujek posadził mnie ponownie za kierownicą na swoich kolanach. Podobno przez blisko 20 kilometrów krętej drogi ani razu nie dotknął kierownicy, ponieważ to ja prowadziłem. Jeżeli faktycznie tak było to dość poważnie podchodziłem do powierzonych mi zadań, a na pewno tych związanych z prowadzeniem auta!

Wprost: Jakich miałeś idoli w motorsporcie w najmłodszych latach i jak się oni zmieniali w miarę, jak zaczynałeś rywalizować?

Miko Marczyk: Moim dużym autorytetem i kierowcą, który spowodował, że uwierzyłem w to, że mogę zostać kierowca rajdowym, jest Kajetan Kajetanowicz. Z biegiem lat i wejściem w świat rajdów samochodowych mogę powiedzieć, że moimi autorytetami są jeszcze dodatkowo Krzysztof Hołowczyc i ś.p. Janusz Kulig. Z każdej z tych postaci staram się czerpać najlepsze cechy, zachowania i umiejętności.

Mikołaj „Miko” Marczyk

Wprost: Byłeś bardzo dobrym zawodnikiem kartingowym, wygrywałeś ogólnopolską rywalizację wielokrotnie. Kierowcy rajdowi i wyścigowi często zaczynają od kartingu. Jak on kształtuje sportowca?

Miko Marczyk: Startowałem w kartingu amatorskim. Ścigaliśmy się gokartami przygotowanymi przez organizatora zawodów. Losowaliśmy, którym gokartem będziemy startować przed zawodami. Każdy mógł wziąć udział w wyścigach. To powodowało, że poziom sportowy był bardzo wysoki, wielu zawodników stało na starcie zawodów. Myślę, że na tamtym etapie kształtowałem swoją technikę jazdy, psychikę sportową i umiejętność radzenia sobie z presją.

Wprost: Karting to także specyficzna atmosfera, mnóstwo wyjazdów, konieczność pomocy ze strony rodziny. Otrzymałeś ją?

Miko Marczyk: Tak. Mój tata nigdy nie zabronił mi marzyć i swoim przykładem zawsze pokazywał mi jak w życiu ważna jest pasja i błysk w oku do tego czym się zajmujemy. Na krajowe i zagraniczne zawody pomimo niepełnoletności jeździłem często ze starszymi kolegami, którzy też się ścigali. Świetnie wspominam ten okres. Mój kolega Remik Drzazga ze Szczecina koordynował i wspierał mnie w poszukiwaniu hoteli, lotów, dojazdów i ciekawych zawodów.

Mikołaj „Miko” Marczyk

Wyścigowy styl kierowcy rajdowego

Wprost: Jakim kierowcą rajdowym jesteś? Jak oceniłbyś swój styl jazdy, podejście do sportu. Gdzie widzisz swoje zalety, a gdzie wady?

Miko Marczyk: Myślę, że jestem kierowcą rajdowym, który lubi dobrze przygotować się do rywalizacji. Wywodzę się z kartingu, mój styl jazdy jest wyścigowy, precyzyjny i czysty. Rzadko jeżdżę nadmiernymi poślizgami, częściej natomiast szukam optymalnej linii przejazdu, która da nam na mecie najlepszy czas. Z drugiej strony brakuje mi trochę za kierownicą rajdowego luzu i improwizacji, ale nad tymi aspektami pracuję.

Mikołaj „Miko” Marczyk

Wprost: Wciąż jesteś kierowcą, który zbiera doświadczenie, a jednak został najmłodszym w historii Mistrzem Polski. Jak ma się jedno do drugiego. Uważasz się za pokornego człowieka?

Miko Marczyk: Zdobycia Mistrzostwa Polski w wieku 23 lat wiele dla mnie znaczy. W rajdach samochodowych doświadczenie odgrywa ważną rolę. Mistrzowski sezon był naszym trzecim na polskich trasach. Myślę, że zaprocentowała znajomość tras, bardzo dobra rajdówka Skoda Fabia R5 i wsparcie wielu doświadczonych osób. W ten sposób, będąc na początku swojej drogi mogłem szybciej osiągać dobre wyniki. W tej chwili jednak cykl Mistrzostw Europy w którym rozpoczęliśmy starty to całkowicie nowa, wymagająca historia. Wyznaję zasadę 3P: Pasja, Praca, Pokora i to właśnie o pokorę trzeba najbardziej dbać w momencie, gdy przychodzą sukcesy.

Wprost: Teraz jesteś zawodnikiem ORLEN Team. To bardzo duży krok. Jak na ten „awans” patrzysz?

Miko Marczyk: Rozpoczęcie współpracy z firmą PKN ORLEN to kolejny bardzo duży krok i szansa w kierunku realizacji sportowych marzeń dla mnie, naszego zespołu i naszych kibiców. To dzięki ORLEN mogliśmy rozpocząć starty w Mistrzostwach Europy, a w tej chwili będziemy je kontynuować walcząc o jak najwyższe pozycje. Wierzę w to, że dzięki naszej współpracy damy wszystkim Polakom wiele powodów do radości i dumy.

Mikołaj „Miko” Marczyk

Wprost: Ostatnie dwa sezony rajdowe były dla ciebie bardzo dobre. Postaraj się je w rajdowym tempie podsumować. Gdzie szło jak po maśle, a co poszło nie tak?

Miko Marczyk: Sezon 2019 i Mistrzostwo Polski to efekt wielu lat pracy w poprzednich latach. W 2020 roku nastąpiło dla nas nowe otwarcie i kolejny duży skok. Debiutowaliśmy w nowym zespole, z nowym sponsorem strategicznym w nowym aucie i na całkowicie nowych dla nas trasach. Wszystko odbywało się w dobie pandemii i myślę, że ukończenie wszystkich rajdów na mecie było niezłym sukcesem. Z drugiej strony pomimo braku dużych błędów zdarzyły nam się drobne potknięcia, które trochę pogorszyły ostateczny wynik sportowy. Całościowo jednak to był dobry rok!

Rajdy: sport zespołowy

Wprost: Rajdy samochodowe to sport zespołowy, a kierowca jest tylko częścią machiny. Też tak uważasz? Jak starasz się kreować swoje relacje z pilotem i członkami zespołu?

Miko Marczyk: Staram się cały czas obserwować bieżącą sytuacje każdego z członków naszego zespołu. Choć raz na jakiś czas próbuję wejść w ich buty i zastanowić się nad ich potrzebami. Ambicje każdego z nas staram się połączyć z dobrem naszego zespołu tak abyśmy osiągnęli zamierzone efekty.

Wprost: Które polskie rajdy należą do twoich ulubionych i dlaczego?

Miko Marczyk: Bardzo lubię Rajd Polski na Mazurach. Szybkie szutrowe trasy w okolicach Mikołajek dają niesamowitą frajdę z jazdy. Jednym z moich ulubionych rajdów jest również Rajd Świdnicki, który z reguły inauguruje sezon Mistrzostw Polski. Znowu kończący sezon Rajd Barbórka Warszawska z kryterium asów na ulicy Karowej to prawdziwy zastrzyk adrenaliny i wspólnego świętowania wszystkich kibiców sportów motorowych w Polsce.

Wprost: Gdzie widzisz się w następnych latach, jako sportowiec, ale także jako człowiek? W międzyczasie zdobyłeś przecież doskonałe wykształcenie i sport nie całym kapitałem, jakim dysponujesz.

Miko Marczyk: Bardzo chciałbym spełnić swoje marzenia sportowe, bo to one jak do tej pory w życiu dają mi największą satysfakcję. Mam taką naturę, że poszukuję wyzwań. Wiem też, że gdy coś mnie interesuje to potrafię się bardzo mocno zaangażować. Jeżeli nabędę odpowiednią wiedzę w najbliższych latach to chciałbym pomóc i odnaleźć w Polsce kierowcę rajdowego, który będzie gotów wskoczyć absolutnie na najwyższy światowy poziom. Na ten moment skupiam się jednak tu i teraz na nas, bo wiem, że wspólnie z Szymonem mamy bardzo wysoki potencjał.

Wprost: Wiele się mówi o tym, że wybitni sportowcy po drodze spotykają ludzi, którzy im pomagają. Jacy byli ci twoi, którzy na różnych etapach ułatwili ci wspinaczkę na kolejne etapy.

Miko Marczyk: Takich osób było kilka i na każdym etapie wsparcie kolejnych otwierało szansę na zdecydowany wzrost. Z pewnością w sporcie motorowym bardzo dużo zależy od naszego otoczenia, od tego kto i jak mocno w nas uwierzy i czy będzie chciał stać się częścią naszej drogi. Dlatego tak ważną umiejętnością jest zarażanie swoją pasją i dawanie z siebie maximum. Otoczenie to widzi i dzięki temu jest większa szansa, że otrzymamy zaufanie i wsparcie.

Czytaj też:
Carsharing w motorsporcie. Michał Horodeński: Na sporcie można zarobić

Źródło: Auto WPROST.pl