Polscy dealerzy samochodów mówią „nie” Polskiemu Ładowi

Polscy dealerzy samochodów mówią „nie” Polskiemu Ładowi

Parking dealera samochodów - zdjęcie ilustracyjne
Parking dealera samochodów - zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / niekverlaan
Związek Dealerów Samochodów protestuje przeciwko tzw. minimalnemu podatkowi przychodowemu, który ma zostać wprowadzony w ramach flagowego projektu polskiego rządu.

Nowy podatek miałby być narzędziem walki z optymalizacją podatkową stosowaną głównie przez wielkie sieci handlowe. Tak twierdzą jego pomysłodawcy. Jak podkreślają jednak przedstawiciele Związku Dealerów Samochodów, nową daniną może zostać obciążona branża dealerska, w której dochodowość w stosunku do ogólnego przychodu jest co do zasady na niskim poziomie. Obecnie projekt regulacji nie zawiera kryterium wielkości obrotu dla podmiotu podlegającego nowemu podatkowi, co oznacza, że zastosowanie będzie miał do wszystkich przedsiębiorców, których udział dochodów w przychodach (innych niż z zysków kapitałowych) wynosić będzie mniej niż 1 proc. lub które poniosą stratę za dany rok podatkowy.

Dealerzy mają duży przychód, ale mały dochód

Stawka podatku przychodowego miałaby wynosić 10 proc. przy pewnych modyfikacjach w zależności od przyjętej podstawy opodatkowania, jak wyjaśnia ZDS. Kwotę zapłaconego za dany rok podatkowy podatku przychodowego odliczać się ma od CIT za kolejno następujące po sobie 3 lata podatkowe następujące bezpośrednio po roku, w którym podatnik wpłacił minimalny podatek dochodowy. – Twórcy projektu anonsują nowy podatek, jako narzędzie walki z agresywną optymalizacją podatkową stosowaną przez niektóre branże. Jak jednak wynika z treści projektu i konstrukcji podatku, będzie on stanowił ogromne zagrożenie dla wszystkich pozostałych przedsiębiorców, którzy generalnie mają niską dochodowość w stosunku do przychodu. Do takich zaliczają się autoryzowani dealerzy samochodów w Polsce, u których stosunek opodatkowanego CIT dochodu do uzyskanego przychodu często wynosi poniżej 1 proc. Wynika to z faktu, że dealerzy handlują stosunkowo drogim towarem, jakim są nowe samochody, ale obłożone jest to bardzo niskimi marżami. Taka zasada wynika z ogólnych zasad ekonomii – po prostu drogi towar przy jednoczesnych dużych jego wolumenach, generuje niską marżę, a co za tym idzie procentowo niską dochodowość biznesu. Należy przy tym wskazać, że branża dystrybutorów samochodów jest i tak w tej chwili mocno dotknięta skutkami pandemii COVID-19, w tym brakami w zaopatrzeniu w surowce, a co za tym idzie brakami w dostawach aut. Nie potrzebujemy dodatkowych problemów – argumentuje cytowany w komunikacie Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodów.

W związku z powstałymi obawami Związek wystosował właśnie pisma do Ministra Finansów, Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców oraz do wszystkich posłów z Komisji Finansów Publicznych w Sejmie, w których protestuje przeciwko nowej daninie. Przedstawiciele Związku podnoszą, że rozumieją co prawda potrzebę walki z agresywną optymalizacją podatkową, tym niemniej objęcie nowym podatkiem potencjalnie wszystkich przedsiębiorców i branż jest w ich opinii bardzo złym rozwiązaniem.

Propozycja związku, próg podatkowy

ZDS zaproponował, żeby dla nowego podatku wprowadzić kryterium wyłączenia dla przedsiębiorców osiągających przychód poniżej 2 mld zł. Według aktualnych wyliczeń, średni obrót firmy dealerskiej to około 107 mln zł, a najwięksi dealerzy w liczbie 2-3 (wszystkich firm dealerskich jest obecnie około 600) osiągają przychód w wysokości około 1,5 mld złotych. „Kryterium przychodu poniżej 2 mld złotych pozwoli zachować zasadniczy planowany przez ustawodawcę cel wprowadzenia nowej daniny, przy jednoczesnym braku negatywnych skutków dla pozostałych branż, w tym branży dealerskiej”, argumentuje Związek.

Czytaj też:
Odświeżona Mazda CX-5. Co nowego w polskim bestsellerze?

Źródło: Związek Dealerów Samochodów, IBRM Samar