Chodzi o jazdę samochodem z napędem alternatywnym. Prawo jazdy kategorii B. uprawnia do poruszania się pojazdem o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony. Tymczasem elektryki są cięższe. Dlatego pojawił się postulat, by dopuszczalną masę całkowitą podwyższyć, bez konieczności zdobywania przez kierowców zezwoleń czy przechodzenia egzaminów.
Elektryczne dostawczaki są dużo cięższe
Pojazdy o maksymalnej dopuszczalnej masie powyżej 3,5 tony podlegają dziś reżimowi regulacyjnemu, również w odniesieniu do uprawnień do kierowania nimi (prawo jazdy), które to uprawnienia wykraczają poza kategorię B. Operatorzy flot chcący pozostać poniżej tego progu regulacyjnego i zgodnie z nim eksploatować pojazd dostawczy o napędzie alternatywnym, otrzymują w zamian znacznie ograniczoną ładowność i przestrzeń ładunkową.
Branża elektromobilna lobbowała skutecznie
Napęd dostawczego pojazdu elektrycznego (akumulator) jest bowiem cięższy niż w przypadku jego spalinowego odpowiednika. Wprowadzenie możliwości kierowania pojazdem zasilanym paliwami alternatywnymi o dopuszczalnej masie całkowitej (DMC) do 4,25 tony, w miejsce obowiązującego limitu 3,5 tony dla posiadaczy prawa jazdy kat. B postulowały firmy zrzeszone w PSPA, działające w ramach Komitetu ds. Logistyki i Transportu. Napisały w tej sprawie list otwarty do Ministra Infrastruktury.
Teraz prezydent Andrzej Duda podpisał stosowną nowelizację. Kierowcy z prawem jazdy kat. B, posiadający je od co najmniej 2 lat, będą mogli jeździć autami z alternatywnym napędem (elektrykami i z ogniwami paliwowymi zasilanymi wodorem), których dopuszczalna masa całkowita jest nie większa niż 4,25 tony.
Czytaj też:
Polscy elektromobilni za zakazem sprzedaży aut spalinowych