Na początku tego roku w sieci głośno zrobiło się o filmie, na którym właściciel Bugatti Chirona rozpędza swoje auto niemal do jego prędkości maksymalnej. O ile wyczyn sam w sobie nie byłby niczym szokującym – może poza szokującymi możliwościami Bugatti – o tyle w internecie zawrzało, gdyż właściciel auta – Radim Passer – dokonał go na drodze publicznej. Będąc precyzyjnym: na autostradzie A2, na 10 kilometrowym odcinku pomiędzy Berlinem, a Hanowerem.
Pełna kontrola i szczególna ostrożność
Gdy informacje o wyczynie trafiły do niemieckich władz, te postanowiły wszcząć postepowanie i sprawdzić, czy czeski kierowca nie dopuścił się złamania lokalnych przepisów. Pomimo tego, że na niemieckich autostradach nie obowiązują ograniczenia prędkości, to każdy kierowca ma tam obowiązek sprawować pełną kontrolę nad prowadzonym pojazdem oraz zachować szczególną ostrożność, by nie narażać innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo.
Wszystko zgodnie z przepisami
Jak informuje portal Autokult.pl, czeskiemu milionerowi mogła grozić kara nawet dwóch lat pozbawienia wolności. Powodem otrzymania kary miałoby być ewentualne złamanie par. 315d Kodeksu karnego, który w skrócie odnosi się do wyścigów ulicznych i lekkomyślnej jazdy.
Jednak, jak kontynuuje Autokult.pl, Niemiecka Agencja Prasowa DPA doniosła, że prokuratura w Stendal wnikliwie zbadała sprawę i uznała, że nie doszło do złamania przepisów. A zatem, przy zachowaniu należytej ostrożności, można w Niemczech robić takie rzeczy, jak Radim Passer. Ograniczeń prędkości na autostradach nie ma i nie zapowiada się, żeby je wprowadzono.
Czytaj też:
Jest nowy rekord prędkości! To auto pojechało 532,7 km/h