Kolejne dni lipca nie przynoszą poprawy. Sprzedaż samochodów wciąż pikuje

Kolejne dni lipca nie przynoszą poprawy. Sprzedaż samochodów wciąż pikuje

Salony samochodowe marki Cupra
Salony samochodowe marki Cupra Źródło: Cupra
Zarówno czekający na auta Polacy, jak i sprzedający im je dealerzy, czekają na rynkowe odbicie, które jednak uparcie nie nadchodzi. Wskazują na to dane z drugiej dekady lipca.

Instytut Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar monitoruje sprzedaż samochodów w Polsce w czasie rzeczywistym. Najświeższe dane wskazują na pogłębianie się kryzysu.

Kolejne podsumowanie, tym razem z drugiej dekady lipca, również nie naprawa optymizmem. W porównaniu do pierwszych dziesięciu dni, wynik jest jednak zdecydowanie lepszy. Mamy spadek liczby rejestrowanych aut na poziomie 10,9 proc. W przypadku marek klasyfikowanych w grupie premium, spadek jest nieco większy i wynosi 11,8 proc. Jak widać, mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym od dotychczas obserwowanego, kiedy to segment premium notował w tej statystyce zdecydowanie lepsze wyniki.

Czołówka należy do Toyoty. Różnica w liczbie zarejestrowanych aut pomiędzy tą marką a drugą w kolejności Skodą jest niemal równa wynikowi Skody. Tuż za Skodą, z wynikiem niewiele mniejszym ulokował się Volkswagen. Pozycje czwarta i piąta należą do dwóch marek koreańskich reprezentujących grupę Hyundai-Kia.

Wielka niepewność

Jak pisze IBRM Samar, pomimo niekorzystnych zmian w rozwoju segmentu premium, „wielka trójka” reprezentująca ten segment wciąż klasyfikowana jest w pierwszej dziesiątce. Poza nimi pierwsza dziesiątka to także produkty innej grupy, marek Dacia i Renault.

Sytuacja na rynku jest niepewna i dynamiczna, co potwierdzają wyniki notowane w poszczególnych dekadach. – Na rynku wygrywają te marki, które są w stanie zapewnić dostępność produktu, pod warunkiem że ich ceny wciąż pozostają konkurencyjne. Tu widać, że nieco lepiej radzą sobie marki, które mają zagwarantowany dostęp do komponentów i są w stanie zapełnić swoje magazyny. Jednak i one nie mogą być pewne swojej przyszłości, bo dzisiaj nikt nie ma do końca pewności, w jakim kierunku pójdzie rynek i jak głębokie będą spadki – mówi Wojciech Drzewiecki, szef IBRM Samar.

Trudna sytuacja firm

Wzrost cen, wynikający z ograniczonej dostępności niektórych surowców i komponentów, a także kosztów ich pozyskania, na pewno nie pomaga. Wprost przeciwnie, ogranicza potencjalną rzeszę klientów. Dodatkowo, problemy z ograniczoną dostępnością i spóźniającymi się dostawami, wpływają na decyzje zakupowe firm. Część z nich, która korzystała z finansowania i zawarła swoje kontrakty przed dwoma-trzema laty, wydłuża je, aby zachować zdecydowanie lepsze warunki, bazujące na cenach z tamtego okresu. Jeżeli firma płaci za auto miesięczną ratę w wysokości 1500-1800 zł netto, to dziś za nowy samochód musiałaby zapłacić niemal 1,5 do dwóch razy więcej.

Firmy korzystające z leasingu, które wykupiły swoje auta, po zmianie przepisów mają związane ręce. Nie są w stanie, bez wysokich opłat podatkowych, zakupić nowych aut. Ustawodawca, chcąc „zgarnąć” z rynku jak najwięcej pieniędzy, sam ograniczył swoje dochody. – To nie jest nic nowego. Krótkowzroczność polityków w tej materii zawsze zadziwiała – mówi Wojciech Drzewiecki. Ostatnia grupa firm, posiadająca samochody na własność, wstrzymała się z ich wymianą.

Czytaj też:
Dla tej kluczowej branży rok jest bardzo trudny. Światełka w tunelu nie widać

Źródło: IBRM Samar