Takie sceny kojarzą nam się głównie z filmami akcji. Z klifu nad morzem spada samochód, na dole dochodzi do wybuchu, wszyscy pasażerowie giną. Jeśli nie od uderzenia, to od płomieni.
Tym razem było inaczej. Tesla spadła z klifu w Kalifornii, ale wszyscy pasażerowie przeżyli. To była czterosobowa rodzina: dwoje dorosłych i dwoje dzieci. Sam klif mierzył 76 metrów wysokości od poziomu drogi do miejsca, w którym Tesla się zatrzymała. To tak, jakby auto spadło z 20 piętra wieżowca.
Amerykańska policja opublikowała film z akcji ratunkowej, na którym widać, jak helikopter podchodzi do miejsca, w którym Tesla stoi na kamieniach, tuż obok linii wodnej.
Nikomu nic się nie stało
Jak czytamy, czteroosobową rodziną jechała Teslą autostradą Pacific Coast w hrabstwie San Mateo w Kalifornii. Z nieustalonych przyczyn, w pewnej chwili samochód zjechał z drogi i spadł z ponad 76-metrowego klifu Devil's Slide. Po drodze, jak na filmach, koziołkował po skałach, ale ostatecznie spadł na koła.
Służby wyciągnęły z samochodu żywych pasażerów, po czym przetransportowały ich do szpitala. Jak poinformowało biuro szeryfa San Mateo, dorośli doznali lekkich obrażeń, a dzieciom nie stało się właściwie nic.
Śledztwo ma ustalić, co się właściwie stało i dlaczego Tesla zjechała z klifu. Bez wątpienia możemy jednak mowić o cudzie.
Czytaj też:
Tesla podnosi alarm. Ogromna liczba samochodów wróci do warsztatówCzytaj też:
Tesla miała przyspieszyć po wciśnięciu hamulca. Dwie osoby zginęły, producent zaoferował pomoc