Mordercze wyczyny piratów drogowych w Polsce zaczynają przypominać strzelaniny w amerykańskich szkołach. Im jest ich więcej... tym jest ich więcej. Efekt kuli śniegowej jest nie dość, że widoczny, to nasila się.
Jeden, drugi, teraz trzeci
Po tragedii w Krakowie, w której Patryk Peretti prowadził Renault Mégane RS pod wpływem alkoholu (2,3 promila) i jadąc ok. 160 km/h w obszarze zabudowanym zabił siebie i trzech kolegów przyszła informacja o kierowcy BMW z Łodzi, który prowadząc ponad 250 km/h doprowadził do tragedii na autostradzie A1. W wyniku szaleńczej jazdy Sebastiana Majtczaka żywcem spłonęła rodzina: rodzice i ich 5-letnie dziecko. Sprawca zbiegł z kraju, ale został zatrzymany w Dubaju.
W miniony weekend w Warszawie doszło do pościgu za kierowcą Maserati. Ekskluzywny włoski wóz został namierzony na ul. Jagiellońskiej. Była godzina 12:15 w sobotę, kiedy policjanci Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji postanowili zatrzymać jego kierowcę do kontroli. Kierujący Maserati zaczął uciekać.
Jak przekazał Polskiej Agencji Prasowej sierż. szt. Rafał Markiewicz z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji „policjanci po pościgu zatrzymali kierowcę Maserati. Mężczyzna uszkodził dwa radiowozy oraz cztery inne auta. Rannych zostało dwóch policjantów”.
Ostatnia informacja: kierowca Maserati miał 2,5 promila.
Czytaj też:
Nowe fakty ws. wypadku na A1. Pasażerowie BMW przesłuchani 10 dni po tragediiCzytaj też:
Koszt ekstradycji Sebastiana M. do Polski. W grę wchodzi niemała kwotaCzytaj też:
Zatrzymanie Sebastiana M. Minister sprawiedliwości ujawnił szczegóły