Prezes powinien być zadowolony. Test Lexusa LS600h L

Prezes powinien być zadowolony. Test Lexusa LS600h L

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Lexus
Trudno opisuje się samochody, które kupują prezesi firm, by mieć przyjemność z bycia wożonym. To nie kierowca jest przecież najważniejszą osobą w takim aucie. Hierarchię ważności łatwo rozpoznać po udogodnieniach, jakie mają poszczególne fotele.
Weźmy takiego Lexusa LS600h L. Piękna limuzyna, która waży 2270 kg, a pod maską skrywa dwa silniki – elektryczny i spalinowy – o mocy 445 koni. Moc czuje się niezależnie od tego, czy włączy się tryb ekonomiczny, czy sport+. Zawieszenie sprawia, że nawet na drogach powiatowych kierowca i pasażerowie czują się, jakby jechali po stole. Pokonywane nierówności są łagodzone w ten sposób, że prowadzący ma wrażenie, jakby drgania pojawiały się z opóźnieniem kilku sekund. W rzeczywistości są niemal w całości przechwytywane, o czym można się przekonać, przemierzając tę samą trasę autem z niższej półki.

Nie dowiedzą się o tym jednak pasażerowie z dwóch tylnych foteli, bo w tym czasie zajmują się czymś innym. Panel sterowania umieszczony między fotelami pozwala wybrać muzykę czy wyświetlić film na ekranie tabletu rozkładającego się z sufitu. Największym luksusem jest możliwość masażu. Za pomocą pilota możemy tak rozłożyć fotel z tyłu, że – o ile nie jesteśmy rozmiarów Marcina Gortata – możemy swobodnie wyciągnąć nogi do pozycji poziomej. W tym czasie oparcie masuje nam plecy – lekko lub mocniej, w zależności od tego, ile czasu prezes lub pani prezes spędzili na nudnych zebraniach. I tu dochodzimy do hierarchii ważności – najlepszy jest prawy tylny fotel, ponieważ tam miejsca jest najwięcej. Siedzenie obok kierowcy można złożyć tak, że pasażer z tyłu nie tylko czuje się jak w salonie odnowy, ale jeszcze kontroluje drogę z przodu. Osoba siedząca za kierowcą już takich możliwości nie ma, bo szofera złożyć nie można.

Trzecią osobą w hierarchii jest kierowca. Jazda LS600h L dostarcza dużo przyjemności. Mimo rozmiarów i wagi auto prowadzi się lekko i przyjemnie. Dobrze wchodzi w zakręty, a jeszcze lepiej z nich wychodzi. Ci, którzy nie boją się prędkości, mogą sprawdzić swoją odporność na przeciążenia. Jedyną niedogodnością dla kierowcy jest niezbyt przejrzysty sposób ustawiania nawigacji. Nie działa intuicyjnie, więc trudno cel podróży wybrać podczas jazdy.

Najgorzej ma pasażer obok kierowcy. Nie tylko musi się maksymalnie przesunąć do przodu, jeśli zechce tego osoba za nim, ale co gorsza bez jego zgody może to zrobić kierowca. No ale cóż, takie jest życie ochroniarza. ■