„Latający kierowca” z Rąbienia pod Łodzią znalazł naśladowcę na Węgrzech

Dodano:
Lot kierowcy z Węgier Źródło: YouTube / Screen
Pamiętacie wypadek w Rąbieniu pod Łodzią? Okazuje się, że kierowca znalazł naśladowcę na Węgrzech. Także tak „lot nad rondem” zarejestrowała kamera

Kierowca na Węgrzech różni się od polskiego tylko tym, że tamten był trzeźwy, a Polak pijany. W organizmie naszego rodaka stwierdzono 2,8 promila alkoholu.

Pamiętacie? To był najsłynniejszy wypadek ostatnich miesięcy. Kierowca Suzuki Swifta przeleciał nad rondem w Rąbieniu pod Łodzią i wylądował na terenie pobliskiej parafii. Joanna Kącka, rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi, potwierdziła, że sprawca wypadku w Rąbieniu pod Łodzią był nietrzeźwy, miał 2,8 promila alkoholu we krwi (został zbadany 3 godz. po wypadku).

Tutaj można zobaczyć jego lot, a przynajmniej start do lotu, który zakończył się na terenie parafii.

Przypomnijmy. Do wypadku doszło w Niedzielę Wielkanocną około godziny 18:20. Kierowca Suzuki Swifta przejechał na wprost przez rondo ks. Kanonika Andrzeja Mikołajczyka, z dużą prędkością. Podwyższenie wybiło go tak, że ściął drzewo na wysokości 7 metrów (sic!), po czym wylądował na terenie parafii pw. Zwiastowania Pańskiego.

Na miejsce przyjechały aż cztery jednostki straży pożarnej. Ranny kierowca znajdował się w zakleszczonym pojeździe. Najpierw strażacy musieli go zeń wyjąć, a potem przekazali ratownikom w karetce, którzy zawieźli ofiarę (i sprawcę) do szpitala. Ma uraz głowy i uszkodzony kręgosłup.

– Samochód wypadł z drogi i wpadł na ogrodzenie kościoła – powiedział dyżurny Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. – Mężczyzna, który kierował samochodem, zakleszczył się w samochodzie. Wydobyliśmy go z auta i przekazaliśmy pod opiekę załogi karetki pogotowia.

„Od mężczyzny była wyczuwalna woń alkoholu” – powiedzieli od razu po wypadku policjanci. Teraz dostaliśmy dokładne dane.

Źródło: Policja
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...