Nowe auta... z pralek? To nie żart, producenci skupują sprzęt AGD, by produkować samochody
Jeśli coś na pierwszy rzut oka wydaje się głupie, ale działa, to ostatecznie takie głupie nie jest. Tak przynajmniej wygląda to w tym przypadku.
Czas oczekiwania na nowe samochody na rynku europejskim to kuriozum. Jak informuje portal Moto.pl jeśli dziś zamówicie Renault Captura, może będzie gotowy do odbioru za ok. 8 miesięcy. Z kolei na nową Skodę Octavię, może przyjść wam czekać nawet półtora roku! To wszystko wynik sytuacji rynkowej, a właściwie braku półprzewodników, co skutecznie blokuje proces składania samochodów.
Brak półprzewodników – brak samochodów
Za ten stan rzeczy odpowiadają sami producenci pojazdów, którzy na własne życzenie ukręcili sobie ten bat. Na początku pandemii założyli bowiem, skądinąd słusznie, że spadnie popyt na nowe samochody i ograniczyli zamówienia u dostawców półprzewodników. By ratować swoje biznesy producenci komponentów przestawili się na produkcję dla innych gałęzi przemysłu i teraz niechętnie realizują zamówienia dla branży motoryzacyjnej.
Dodatkowo na to wszystko nałożyła się sytuacja związana z wojną i kryzysem światowym. I to prosta odpowiedź na to, czemu dziś tak długo należy czekać na nowe samochody.
Chipy z pralek
Półprzewodniki niezbędne są do produkcji chipów, które w autach umożliwiają pracę konkretnych podzespołów – to centralny zamek, wspomaganie układu kierowniczego, elektrycznie sterowane szyby, poduszka powietrzna itp.
Przemysł motoryzacyjny zaczął się zatem zastanawiać, skąd na szybko pozyskać takie chipy. Odpowiedź była na pierwszy rzut kuriozalna – ze sprzętu AGD. Ktoś na szybko policzył czy to się opłaca i po przejrzeniu tabelek założył, że jest to do zrobienia. Taki scenariusz potwierdził w rozmowie z serwisem Autoevolution.com Peter Wennink, prezes i zarazem dyrektor generalny firmy AMSL, producenta maszyn służących do przygotowywania układów scalonych.