Piętnasta marka giganta okaże się kluczowa? Jeśli tak, to dlatego, że jest chińska
Niedawno pisaliśmy na Auto.Wprost.pl o mocnej wypowiedzi szefa Stellantisa dla Reutersa. Carlosa Tavares jasno powiedział, że nierentowne marki francusko-włosko-amerykańskeigo koncernu zostaną uśmiercone: „Jeśli nie zarabiają pieniędzy, zamkniemy je. Nie możemy sobie pozwolić na posiadanie marek, które nie zarabiają pieniędzy”. Przypomnijmy, że Stellantis w portfolio ma teraz marki: Citroën, Fiat, Opel, Vauxhall, Peugeot, Abarth, RAM, Dodge, Chrysler, Jeep, Lancia, DS, Alfa Romeo i Maserati, a powstał w 2021 roku z połączenia francuskiej grupy PSA (Peugeot i Citroën, czyli Peugeot Société Anonyme) i giganta włosko-amerykańskiego FCA (Fiat-Chrysler Automobiles). Potem dokupiono Opla i jego brytyjską wersję, czyli Vauxhalla.
Teraz dowiadujemy się o pobocznej działalności Stellantisa, która może okazać się kluczowa dla rozwoju koncernu. Otóż niedawno firma stworzyła z chińskich Leapmotor joint venture Leapmotor International. To kierowana przez Stellantisa spółka z udziałem partnerów na poziomie 51/49 (Chińczycy/Stellantis). Europejsko-amerykańska firma od września będzie sprzedawać pojazdy elektryczne Leapmotor o nazwach C10 i T03, aż w dziewięciu krajach europejskich. Do końca 2024 roku kierowca przez Stellantisa Leapmotor International planuje stworzenie w Europie 200 punktów sprzedaży pojazdów Leapmotor. Od dawna plotkuje się też o tym, że auta będą montowane w fabrykach Stellantisa w Polsce, a Reuters pisze o tym, że już są, choć oficjalnego komunikatu w tej sprawie nie ma.
Wielka ekspansja w Europie
Na razie Leapmotor International wysłał już pierwszą partię pojazdów elektrycznych z Chin do Europy. Pod koniec 2024 roku Leapmotor International będzie dalej rozszerzać swoją ofertę, wprowadzając swoje modele w regionach Bliskiego Wschodu i Afryki, Azji i Pacyfiku oraz Ameryki Południowej. C10 to elektryczny SUV, a T03 samochód osobowy, które mają stać się forpocztą ekspansji Leapmotor International, na wzór tej, której od niedawna dokonują w Europie znacznie większe i potężniejsze chińskie koncerny BAIC, SAIC i BYD.
– Wysyłka w tym miesiącu do Europy pierwszej partii samochodów C10 i T03 jest przełomowym momentem w partnerstwie między Stellantis i Leapmotor – powiedział Carlos Tavares, dyrektor generalny Stellantis. Ten sam menedżer, szef koncernu, w dalszej części wypowiedzi mówi o tym, że kierowany przez niego gigant w pełni zaangażuje się w promocję i sprzedaż aut Leapmotor w Europie i wykorzysta wszystkie swoje zasoby. Zderzenie tej wypowiedzi z poprzednią, o zamykaniu nierentownych marek, może przyprawiać niektórych europejskich zmotoryzowanych o spore nerwy.
Chińczycy są optymistami
Tymczasem partnerzy Stellantisa, w osobie Leapmotor, są pewni siebie, optymistyczni i nie wydają się przestraszeni cłami na chińskie elektryki. – Chiny są największym i najbardziej konkurencyjnym rynkiem samochodów elektrycznych na świecie, a sukces, który odnieśliśmy wśród chińskich klientów, potwierdza wartość naszych produktów. Modele C10 i T03 zostały zaprojektowane od samego początku, aby spełniać wysokie standardy i wymagania międzynarodowych klientów. Jesteśmy przekonani, że współpraca między Stellantis i Leapmotor przyniesie znaczący wzrost z korzyścią dla obu firm – powiedział Zhu Jiangming, założyciel i dyrektor generalny Leapmotor.
W komunikacie czytamy na koniec, że „wykorzystując kanały Stellantisa, spółka joint venture Leapmotor International chce zwiększyć liczbę punktów sprzedaży samochodów Leapmotor w Europie z 200 na koniec 2024 r. do nawet 500 do 2026 roku”.
A zatem ekspansja chińskich elektryków w Europie dokona się – dosłownie – europejskimi rękami. No dobrze: francusko-włosko-amerykańskimi.