Gdyby odczytać raport NIK „na chłopski rozum”, to wynika z niego, że w Polsce mandatów można nie płacić, bo ryzyko właściwie żadne, a szansa, że upomnienie o mandacie nie przyjdzie i przedawni się on, jest ogromne. W latach 2016-2018 upomniano kierowców mandatami na 2,1 mld zł, a do budżetu wpłynęło 1,3 mld. Rachunek jest prosty.
NIK przypomniała, że już w 2013 roku alarmowała w swoim raporcie, że w Polsce tylko blisko połowa ukaranych (47 proc.) płaci dobrowolnie mandaty. W przypadku ok. 30 proc. spraw państwu nie udało się wyegzekwować kar i istotna ich część po upływie trzech lat od daty ich nałożenia ulegała przedawnieniu. Z ustaleń tamtej kontroli wynikało, że w latach 2011-2012 Skarb Państwa tracił ponad 100 milionów złotych rocznie z powodu przedawnienia się należności z tytułu mandatów.
Sytuację miała uzdrowić wprowadzona od 1 stycznia 2016 r. zmiana systemu dochodzenia należności z tytułu mandatów karnych, której celem było usprawnienie procesu obsługi mandatów i poprawa skuteczności egzekwowania takich kar. Reorganizacja polegała na scentralizowaniu obsługi mandatów karnych. Nic to nie pomogło.
Z ustaleń kontroli wynika, że po pierwszym roku od reorganizacji niezapłaconych zostało 2,8 mln z 5,4 mln mandatów wystawionych w 2016 r., a kwota zaległości z tego tytułu sięgnęła ponad 378 mln zł. Po trzech latach od reorganizacji liczba niezapłaconych mandatów wzrosła do blisko 6,7 mln na koniec 2018 r., a zaległości z tego tytułu wynosiły blisko 757 mln zł. Oznacza to wzrost zaległości z tytułu nieopłaconych mandatów o ponad 148 mln zł w porównaniu do roku 2011, objętego poprzednią kontrolą NIK (na koniec 2011 r. zaległości wynosiły 609 mln zł). Na koniec 2018 r. w dalszym ciągu nieopłaconych było 1,9 mln mandatów wystawionych w 2016 r., które w znacznym stopniu były zagrożone przedawnieniem.
Zawiódł system
Dlaczego? Kluczowym problemem wg NIK był brak automatyzacji podejmowanych przez wierzyciela czynności w ramach tzw. miękkiej egzekucji. Według założeń miękka egzekucja miała być bowiem prowadzona z wykorzystaniem komunikacji elektronicznej (e-mail, SMS), a z uwagi na brak technicznych możliwości prowadzona była w formie standardowej korespondencji z ukaranymi, co powodowało zarówno wzrost pracochłonności takich czynności, jak również wzrost kosztów wysyłki tej korespondencji (w 2018 r. wyniosły one ponad 10,2 mln zł).
Zawiodła policja
Kontrolerzy NIK mieli szereg zastrzeżeń do skontrolowanych komend policji. Ujawnione w nich nieprawidłowości polegały m.in. na istotnych opóźnieniach we wprowadzaniu do systemu PUE Mandaty informacji o nałożonych grzywnach, a stan taki w 2016 r. był zjawiskiem powszechnym. W 2016 r. w jednostkach tych mniej niż 1 proc. mandatów wprowadzono do systemu w wymaganym terminie 7 dni, a ponad 5 proc. mandatów wprowadzono do systemu dopiero po upływie ponad 365 dni.
Zawiodła skarbówka
Również skuteczność prowadzonej przez skarbówkę egzekucji zaległości z mandatów była w latach 2016-2018 niższa niż w objętych poprzednią kontrolą NIK latach 2011-2012. W Polsce, w latach 2016-2018 skuteczność egzekucji zaległości z mandatów wynosiła bowiem 35,5 proc., a w latach 2011-2012 – 42,1 proc.
Nie zawiedli Polacy
Na koniec raportu NIK pisze, że w latach 2016-2018 wystąpiły w Polsce przypadki nałożenia na tego samego ukaranego więcej niż 330 mandatów, a w czterech przypadkach więcej niż 500 mandatów. W jednym przypadku rekordzista otrzymał w tym okresie mandaty na kwotę przekraczającą 147 tys. zł.
To już drugi miażdżący raport NIK. Wcześniej Izba krytycznie podsumowała system funkcjonowania fotoradarów.
Czytaj też:
26 mln zł poszło w błoto. Odcinkowy pomiar prędkości działa katastrofalnie