Nic nie będzie już tak, jak było. Prognozuje najważniejszy polski menedżer w świecie motoryzacji

Nic nie będzie już tak, jak było. Prognozuje najważniejszy polski menedżer w świecie motoryzacji

Fabryka Volkswagena
Fabryka Volkswagena Źródło: Volkswagen
Wojciech Halarewicz to najwyżej postawiony polski menedżer w światowej motoryzacji. Jest wiceprezesem Mazda Europe. Mówi jasno: rynek motoryzacyjny po pandemii będzie znacznie różnił się od tego, który znaliśmy jeszcze dwa miesiące temu.

Jak branża motoryzacyjna odnajduje się w czasach pandemii?

Wojciech Halarewicz, wiceprezes Mazda Europe: Sytuacja naszej firmy jest taka sama jak całej branży. Wszyscy notują drastyczne, kilkudziesięcioprocentowe spadki sprzedaży. Popyt spada, bo rządy wszystkich państw, walcząc z rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa, wprowadzają ograniczenia w życiu społeczno-gospodarczym. Fabryki zawieszają produkcję samochodów, firmy obawiają się kryzysu, klienci – utraty miejsc pracy. W obawie o swoje zdrowie nie chcą odwiedzać salonów, często po prostu nie mogą tego zrobić, bo dealerstwa są zamykane. Tak jest na przykład we Włoszech, Hiszpanii i Francji.

Wojciech Halarewicz

Mazda podobnie, jak wielu innych producentów, także czasowo zawiesiła produkcję samochodów.

Wojciech Halarewicz: W siedmiu prowincjach Japonii wprowadzone zostały bardzo restrykcyjne reżimy sanitarne, w tym w Hiroszimie, gdzie znajduje się fabryka Mazdy. Obecnie pracujemy nad zmianą planu produkcji i sprzedaży aut na ten rok, choć z pewnością nikt nie jest w stanie przewidzieć jak rozwinie się sytuacja. Mazda jest gotowa na różne scenariusze. Ten bardziej optymistyczny zakłada, że „nową normalność” osiągniemy do końca naszego roku fiskalnego, czyli do początku kwietnia 2021 r. Wszystko zależy od tego, jak długo potrwają restrykcje gospodarcze. Dużym problemem jest jednak to, że każdy kraj będzie luzować ograniczenia według własnego kalendarza. Z naszych analiz wynika, że jeśli lokalna i unijna pomoc dla gospodarki zadziała, to po zakończeniu pandemii nastąpi dość szybkie odbicie popytu konsumpcyjnego. Oczywiście, nie jest to przesądzone.

Co nazywa pan nową normalnością?

Wojciech Halarewicz: Rynek motoryzacyjny po pandemii będzie znacznie różnił się od tego, który znaliśmy jeszcze dwa miesiące temu. Wzrośnie rola kanałów cyfrowych, e-commerce, generalnie internetu w procesie sprzedaży samochodów. Klienci więcej niż do tej pory będą kontaktowali się ze sprzedawcami za pomocą różnego rodzaju komunikatorów, osłabnie natomiast bezpośredni, osobisty kontakt nabywcy z handlowcem. To jednak nie wszystko. Zmianie ulegnie sposób, w jaki ludzie będą dojeżdżali do pracy. Ci, którzy do niedawna korzystali głównie z komunikacji publicznej, będą w miarę możliwości przesiadali się do samochodów osobowych. Jeśli nie własnych, to będą zapewne organizowali sobie wspólne dojazdy w kilka osób ze znajomymi. Kryzys będzie przeżywał natomiast car-sharing, bo zapanowanie nad higieną w samochodach wypożyczanych przez dziesiątki ludzi na minuty będzie bardzo trudne. W sytuacji potencjalnego zagrożenia zdrowia wzrośnie rola prywatnego samochodu, czyli wbrew utrwalonym w ostatnich latach prognozom wieszczącym nadchodzący prymat współdzielenia aut nad ich posiadaniem. Własne auto zapewni zarówno bezpieczeństwo zdrowotne, jak i niezależność, a te wartości będą mocniej przez nas doceniane. Pewne trendy w motoryzacji zatem przyspieszą, inne wyhamują, jednak z pewnością nie wrócimy do status quo sprzed koronawirusa. To oczywiście hipoteza i jeden z wielu scenariuszy. Jak będzie, zobaczymy.

Jakie działania antykryzysowe będzie podejmowała pana firma?

Wojciech Halarewicz: Musimy dostosować plany produkcji do aktualnej sytuacji tak, by przede wszystkim „nie zalać” naszych dealerów nadmierną liczbą samochodów na placach. Trzeba bardzo uważać, by nie pogorszyć kondycji finansowej naszych partnerów. Oni i tak mają już teraz u siebie dużo samochodów. Mazda wdraża zarazem rozwiązania, które pomogą dealerom w finansowaniu zapasów samochodów. Szczegółów tej pomocy nie chciałbym jednak ujawniać. Pracujemy też nad nowym finansowaniem zakupu samochodów, odpowiednim na czas zarazy. Będziemy ponadto szeroko informowali o planowanych przez nas działaniach sanitarnych tak, by klienci bez obaw o swoje zdrowie mogli odwiedzać salony. Potencjalny nabywca musi być pewien, że samochód jest zdezynfekowany, a sprzedawcy przygotowani do nowych warunków działania, do wspomnianej wcześniej „nowej normalności”.

Jednym z głównych problemów producentów aut nadal pozostaje kwestia zaostrzonych od tego roku norm dotyczących poziomu emisji CO2. Pandemia nie ułatwia realizacji celów wytyczonych przez Unię Europejską.

Wojciech Halarewicz: Komisja już jakiś czas temu przedstawiła tzw. Zielony Ład, czyli pakiet działań mających na celu ograniczenie emisji oraz ochronę środowiska naturalnego na Starym Kontynencie. Z rozmów, w których Mazda bierze udział, wiemy, że Zielony Ład pozostaje priorytetem działania. Każdy z producentów, zgodnie z wytycznymi płynącymi z Brukseli, dostosował więc swój długoterminowy program inwestycyjny do nowych unijnych wymagań. Wszyscy postawili na szeroko rozumianą elektromobilność, powstaje jednak pytanie, czy w warunkach pandemii ludzie będą chcieli kupować auta elektryczne lub hybrydowe. Już dziś wiadomo, że wskutek kryzysu wywołanego wirusem producenci stracą co najmniej pół roku, jeśli chodzi o wprowadzanie na rynek samochodów z napędami alternatywnymi.

Producenci będą chcieli przekonać Komisję Europejską, by zrewidowała cele związane z ograniczeniem emisji spalin i poluzowała Zielony Ład?

Wojciech Halarewicz: Nie, z mojej wiedzy wynika, że absolutnie nikt nie rozważa podjęcia negocjacji na ten temat. Inna kwestia, czy w czasach kryzysu spowodowanego pandemią trzeba obciążać producentów wysokimi karami za niezrealizowanie norm emisji CO2. Przecież nasze budżety i płynność finansowa są dziś bardzo nadwyrężone, mniej sprzedajemy, generujemy dramatycznie niższe obroty. Ze względu na spadający popyt na auta tym bardziej nie jesteśmy aktualnie w stanie znaleźć wielu chętnych na zakup samochodu elektrycznego. A to ich sprzedaż miała nam umożliwić wypełnienie surowych norm emisji. I o tych problemach musimy z Komisją Europejską rozmawiać.

Czy branża podejmuje próby negocjowania kwestii związanych z karami?

Wojciech Halarewicz: Tu być może nieco zaskoczę. Organizacje branżowe oraz poszczególni producenci zostali oficjalnie zapytani przez Komisję Europejską o przesłanie sugestii dotyczących emisji spalin i kar. W odpowiedzi branża wskazuje, że zdolność do wypełniania związanych z tym zobowiązań w dużej mierze będzie zależała od wsparcia udzielonego przez poszczególne rządy, jak i przez Unię Europejską. Już dziś władze niektórych państw rozważają wprowadzenie dopłat do zakupu samochodów niskoemisyjnych, pojawiają się pomysły dotyczące redukcji VAT-u. Na poziomie UE można by z kolei wprowadzić różne kredyty ekologiczne dla samochodów nisko- lub zeroemisjnych. Rozmowy dotyczące tych rozwiązań cały czas się toczą i jak wspomniałem, ważne jest to, że władze unijne aktywnie się w nie angażują. Na zakończenie jeszcze raz chciałbym podkreślić, że nikt z branży nie powinien wykorzystywać obecnego kryzysu do rozpoczynania dyskusji o rewizji planu redukcji emisji spalin.

Za pomoc dziękujemy IBRM Samar.

Czytaj też:
Tak źle nie było od 16 lat. Import samochodów runął
Czytaj też:
Wybrano Światowy Samochód Roku 2020!