Pierwsza jazda Jaguarem XE. Jak narty dla zaawansowanych

Pierwsza jazda Jaguarem XE. Jak narty dla zaawansowanych

Jaguar XE
Jaguar XE Źródło: JLR
Z samochodami jest czasami trochę jak z nartami. Grunt, żeby wybrać takie, które najlepiej pasują do stylu jazdy. Jaguar XE z 250-konnym silnikiem i napędem na tył jest autem dla tych, którzy docenią jego sztywność i świetne prowadzenie. I wolą takie auto od kanapowego komfortu jazdy.

Nim się naprawdę świetnie jeździ. To jak reaguje na skręty kierownicą, jak pracuje zawieszenie, czy pedał gazu, docenią wszyscy ci, którzy lubią dobrą, półsportową jazdę limuzyną. Nie ma tutaj mowy o jeździe na torze, chodzi po prostu o dobre właściwości cywilnego auta, usztywnionego aluminiową konstrukcją. Jaguar rzucił się na front walki z BMW 3, Audi A4 i Mercedesem C Klasy. I trzeba przyznać, że dobrze przeanalizował sytuację, bo XE ma mocne argumenty.

Jaguar XE

Dobrze prezentuje się na zewnątrz, ładnie dobrano proporcje, a XE dodaje sobie agresji niepokojąco mrużąc reflektory. Zachowuje przy tym potrzebną Jaguarowi elegancję. Więcej zmieniło się jednak w środku niż na zewnątrz. Zamontowano nowy system multimedialny, który jest przejrzysty i intuicyjny. Nie ma już także pokrętła automatycznej skrzyni biegów (szkoda) i analogowych zegarów (także szkoda). Mamy za to 10-calowy wyświetlacz na środku konsoli i 12-calowy za kierownicą. Na pewno zrobiło się dużo nowocześniej. Na szczęście zostało kilka pokręteł, na przykład do sterowania klimatyzacją, co bardzo ułatwia regulację.

Jaguar XE

Całą deskę ładnie obito skórą, chociaż pod samą, przednią szybę znajdziemy kawał paskudnego plastiku. Ale generalnie wykończenie wnętrza jest na bardzo dobrym poziomie. Jedynie co na nim nie jest, to tylna klapa bagażnika, która zamyka się jak w dużym Fiacie, a i blacha świeci golizną zupełnie jak wtedy. Czyli mówiąc delikatnie bez finezji. Za to na tylnej kanapie nie znajdziemy zbyt wiele przestrzeni na nogi. Z tym też trzeba się pogodzić. W 4 osoby damy jakoś radę, ale w 5 będzie już naprawdę trudno.

Dużo frajdy na pewno daje 2-litrowy, 4-cylindrowy silnik o mocy 250 koni mechanicznych. W połączeniu z właściwościami jezdnymi, powoduje, że na twarzach kierowców pojawiają się uśmiechy. Oczywiście tych siedzących na kierownicą XE. Mam jednak jedno zastrzeżenie. Otóż zdecydowanie lepiej jeździ się w trybie sport, kiedy wyżej kręcą się obroty. Przy zwykłym trybie skrzynia trzyma na niższych obrotach, a wtedy paradoksalnie więcej się pali, bo trzeba mocniejszym depnięciem pedału gazu zmuszać 250 koni do pracy.

Kierowcy będą jednak zaskoczeni, kiedy spojrzą we wsteczne lusterko samochodu. Tu mamy do dyspozycji dwie możliwości. Albo tradycyjne lusterko albo widok z szerokokątnej kamery umieszczonej na końcu dachu. Muszę przyznać, że trzeba się z tym nieco oswoić i przez kilkanaście minut pierwszej jazdy, czułem jakby zaczynało mi się kręcić w głowie. Później mój wzrok do tego przywykł i było w porządku.

Jaguar XE

W niektórych sytuacjach taki widok lepiej oddawał sytuację za samochodem, ale zdarzały się momenty, kiedy wolałem tradycyjne lusterko, które lepiej pokazywało obiekty znajdujące się blisko samochodu. Czy zatem lepiej tak, czy tak? Sędziowie wskazują na remis.

Ceny Jaguara XE zaczynają się od 186 tysięcy zł. Tyle że za wersję ze 180-konnym dieslem. 250-konny silnik z 8-biegową, automatyczną skrzynią to już 196 tysięcy, a testowy egzemplarz – 222 tysiące zł. XE na pewno jest ciekawa konkurencją dla klasycznej niemieckiej trójki i Lexusa. W każdym razie, warto zwrócić na niego uwagę.

Źródło: JLR