Zgodnie z wcześniejszymi zapewnieniami płynącymi z Komisji Europejskiej, polityka „Zielonego Ładu” nie miała zakazywać technologii silników spalinowych, a jedynie wskazać kierunek rozwoju.
Tymczasem propozycja zakładająca stuprocentową redukcję emisji CO2 do 2035 roku oznacza zakaz stosowania konwencjonalnego napędu. Jeśli wejdzie w życie, europejski przemysł motoryzacyjny znajdzie się na kursie kolizyjnym z górą lodową – ostrzega Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
Miał być czas na przygotowanie zmian
Eksperci branży widzą zagrożenie zmianami klimatu. Dowodzą jednak, że propozycja Komisji Europejskiej oznacza narzucenie europejskiemu przemysłowi motoryzacyjnemu przymusu produkowania jedynie samochodów elektrycznych. Przedstawiciele SDPC podkreślają, że stoi to w sprzeczności z wcześniejszymi wypowiedziami m.in. komisarza ds. „Zielonego Ładu”, Fransa Timmermansa. Nie tak dawno zapewniał on bowiem, że nie jest zwolennikiem dyskryminowania tej czy innej technologii, natomiast uważa, że należy dać wyraźny sygnał dotyczący kierunku zmian. Po przedstawieniu przez Komisję Europejską najnowszej propozycji dotyczącej redukcji emisji w transporcie, komentarze Timmermansa utrzymane były jednak w znacznie mniej koncyliacyjnym tonie. Komisarz stwierdził, że spodziewał się krytycznego przyjęcia propozycji, ale koszty nicnierobienia będą wyższe.
Ale nie zanosi się, żeby go wystarczyło
Branża motoryzacyjna wskazuje natomiast, że Komisja Europejska wybrała pośpiech zamiast rozwagi, zamykając się na racjonalne argumenty i merytoryczne propozycje. – Nie można się oprzeć wrażeniu, że Komisja Europejska nie bierze pod uwagę kosztów gospodarczych i społecznych tak błyskawicznej, narzuconej z góry transformacji. Europejski przemysł motoryzacyjny, czyli przede wszystkim sektor producentów części i komponentów, z których składają się pojazdy, nie otrzymał wystarczającej ilości czasu na przygotowanie się do tej zmiany. Tak szybkie przestawienie się na całkowicie nowe technologie jest po prostu niewykonalne zarówno ze względów finansowych, jak również technicznych i logistycznych. Europejscy decydenci od lat są informowani o możliwych konsekwencjach tak radykalnych i szybkich zmian. Nie ma złudzeń, jeśli propozycja Komisji Europejskiej zostanie przyjęta, znaczna część przedsiębiorstw zajmujących się produkcją motoryzacyjną będzie skazana na upadek, a zatrudnieni w tych firmach ludzie stracą pracę – mówi Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM).
Branża motoryzacyjna wskazuje na nierealistyczny horyzont czasowy transformacji nakreślony przez Komisję Europejską. Zdaniem Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych (CLEPA), do którego należy SDCM, powinien to być rok 2050, nie zaś 2035.