Minivan od Lexusa? Wydawało się, że to oksymoron, podobny do takich jak „Porsche z dieslem” czy „kombi Jaguara”. Jednak od czasu, w którym na rynku pojawiają się SUV-y Rolls-Royce'a czy Lamborghini, a niemal każda firma inwestuje w rozwój pojazdów z napędem elektrycznym, nic nie powinno nas już dziwić.
Okazuje się, że zapotrzebowanie na tego typu pojazd zaczęli zgłaszać dealerzy Lexusa w Japonii i całej Azji. A to zapotrzebowanie wyniknęło z sygnałów otrzymywanych od stałych klientów. Doceniają oni ofertę Lexusa – głównie auta prestiżowe i sportowe – która wciąż się poszerza, ale życzą sobie także bardzo komfortowego pojazdu, w którym mogliby na przykład pracować albo podróżować jak prywatnym samolotem z większą rodziną.
W Japonii jest samochód bazowy, który postanowił wykorzystać Lexus. To Toyota Alphard. Lexus należy do Toyoty, jest luksusową marką jednego z największych producentów na świecie, zatem droga do powstania minivana z literą „L” w logo została radykalnie skrócona. Toyota Alphard to popularny samochód, którego Japończycy sprzedają już trzecią generację. Jest bogato wyposażona i doskonale wykonana. Wystarczyło ją nieco zmodyfikować i życzeniu stałych klientów Lexusa stało się zadość.
Bardziej luksusowy od Toyoty
Toyota Alphard ma wiele możliwości konfiguracji, można ją przekształcić w mobilne biuro albo samochód do dalekich podróży dla 8 osób. Mierzy niecałe 5 metrów i jest dość typowym przedstawicielem segmentu minivanów. Toyota sprzedaje ją na rodzimym rynku, w Azji i Rosji. Do napędu służy układ hybrydowy (2,5 litrowy motor benzynowy oraz silnik elektryczny) lub mocny silnik V6 o mocy 300 KM (ma 3,5 litra pojemności).
Można się spodziewać, że zbudowany na bazie Toyoty Alphard Lexus LM będzie miał podobne parametry, mocniejsze silniki, w tym obowiązkowo hybrydy. Auto zadebiutuje na targach w Szanghaju 16 kwietnia, a na rynku samochód ma pojawić się na początku 2020 roku. Na razie – poza grafiką – Lexus nie ujawnił więcej informacji, w tym tej kluczowej, czy minivan będzie oferowany lokalnie czy globalnie. Biorąc pod uwagę zainteresowanie marką chociażby w Stanach Zjednoczonych, można stawiać, że będzie to raczej to drugie.
Czytaj też:
7, 6 albo 5 miejsc. Nowe Volvo XC90 od 283 tys. zł w górę