O raporcie opracowanym przez Instytut Transportu Samochodowego dla Ministerstwa Infrastruktury pisaliśmy obszernie na Auto.wprost.pl. Wyniki badań, o których jako pierwszy doniósł portal BRD24.pl, są zatrważające: nawet 90 proc. polskich kierowców przekracza dopuszczalną prędkość w okolicach zebr.
Jednak nieprawdziwa jest obiegowa opinia, jakoby piesi, zwłaszcza młodzi, ryzykowali życiem na przejściach. W raporcie czytamy, że „w trakcie prowadzonych badań nie stwierdzono znacznych problemów związanych z nieprawidłowymi zachowaniami pieszych”. Aż 7 proc. pieszych przekracza nielegalnie pasy na czerwonym świetle, jednak badacze podkreślają, że właściwie tylko wtedy, kiedy na drodze nie ma aut.
Sytuacja ze smartfonami jest jeszcze bardziej optymistyczna. Z raportu wynika, że niewielki odsetek pieszych korzysta na zebrach z telefonów. To zaledwie 5 proc. Pisze wiadomości 1 proc. pieszych, słucha muzyki podczas przechodzenia przez pasy także 1 proc.
A zatem, czy społeczeństwo nie jest aż tak lekkomyślne, jak się to sugeruje? Jak donosi BRD24.pl z badań Fundacji Dbam o mój z@sięg wynika, że „problem zatopienia się w telefonach w trakcie chodzenia po mieście w dużym stopniu dotyczy młodych ludzi”. Fundacja zbadała ponad 19 tys. uczniów. 14,9 proc. z nich odpowiedziało, że korzysta z telefonu przechodząc przez jezdnię. 11,7 proc. przyznało, że czasem nie pamięta drogi z punktu A do B.
Problem zatem jest, ale nie aż tak wielki, jakby się mogło wydawać. Wszelkie akcje edukacyjne, w tym reklamy telewizyjne i malowanie odpowiednich ostrzeżeń przed zebrami, są potrzebne. Już zakazy wydają się pomysłem dyskusyjnym. Np. Litwa zakazała używania telefonów na przejściach dla pieszych (mandat 20-40 euro), to samo stało się w niektórych stanach USA (m.in. na Hawajach). W Polsce MSWiA przyznało (w odpowiedzi na artykuł w „Rzeczpospolitej”, który sugerował, że jest odwrotnie) że póki co nie rozważa się prób zaostrzenia prawa w tym temacie.
Czytaj też:
9 na 10 kierowców lekceważy pieszych. Zebry wysokiego ryzyka