Niemcy przeciwko Volkswagenowi. Naród pozywa ukochany koncern

Niemcy przeciwko Volkswagenowi. Naród pozywa ukochany koncern

Volkswagen ID.3
Volkswagen ID.3 Źródło: Volkswagen
Czy Volkswagen – duma Niemców – zapłaci niemal pół milionowi tychże Niemców za to, że ich oszukał? O tym zdecyduje sąd. Ruszył proces zbiorowy w sprawie Dieselgate.

Proces ruszył w Brunszwiku, w Dolnej Saksonii. Zbiorowy pozew przeciwko koncernowi Volkswagena złożyło 470 tys. właścicieli aut nie tylko ze znaczkiem VW, ale także Audi, Seata i Skody. Pozywający twierdzą, że ponieśli straty w związku z oszustwem, jakiego dopuściła się firma.

Chodzi oczywiście o aferę Dieselgate z 2015 roku. W samochodach (11 milionów) koncernu Volkswagena montowano celowo specjalne oprogramowanie, które pozwalało na fałszowanie wyników badań emisji spalin. Po ujawnieniu afery samochody koncernu Volkswagena straciły na wartości i to są właśnie te straty, o których mówią pozywający.

Przed sądem w Brunszwiku 470 tys. Niemców reprezentuje Federacja Niemieckich Organizacji Konsumenckich (Verbraucherzentrale Bundesverband – VZBV). Pozywającym nie chodzi o pieniądze, a przynajmniej nie bezpośrednio. Sąd ma rozstrzygnąć, czy wszystkie te osoby będą miały w ogóle brawo dochodzić już indywidualnie rekompensaty.

W procesie wykorzystana będzie procedura tzw. pozwu wzorcowego (Musterfeststellungsklage), która zaistniała w niemieckim prawie zaledwie przed rokiem i pojawiła się właśnie w związku z aferą Dieselgate.

Prawnicy VZBV są dobrej myśli. Z kolei prawnicy Volkswagena odrzucają argumenty pozywających, ponieważ twierdzą, że dostarczyli klientom dobre samochody, bezpieczne i wartościowe, które wciąż jeżdżą. Strat zatem ich posiadacze nie ponieśli.

Od 2015 roku – kiedy wybuchła afera – Volkswagen zapłacił już ponad 30 miliardów euro różnych kar. Koncern zawarł ugodę m.in. z posiadaczami aut w Stanach Zjednoczonych, wypłacając im gigantyczne odszkodowania.

Niedawno pisaliśmy o odprysku afery Dieselgate.

Oskarżeni przez niemiecką prokuraturę o manipulacje rynkowe i brak informacji na czas w stosunku do inwestorów o skutkach Dieselgate zostali ludzie z samej wierchuszki Volkswagena. Chodzi o dyrektora generalnego VW Herberta Diessa, prezesa koncernu Hansa Dietera Poetscha i byłego już szefa giganta Martina Winterkorna.

Z dokumentu śledczych z Brunszwiku w Dolnej Saksonii wynika, że Diess, Poetsch i Winterkorn z premedytacją nie powiadomili inwestorów koncernu odpowiednio wcześniej o możliwych skutkach skandalu Dieselgate z 2015 roku.

Czytaj też:
Diesle są zdrowsze, kiedy jest zimno

Źródło: Bankier.pl