To przypomina trochę telewizyjną operę mydlaną. Niemieckie autostrady budzą emocje od kilkudziesięciu już lat, bo nie ma na nich ograniczeń prędkości. Zieloni pierwszy wniosek o limity złożyli dobre 3 dekady temu. I składają regularnie, a wnioski są przez parlament „rozpatrywane odmownie”.
Teraz oliwy do ognia dolała Niemiecka Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (VDA). Rada chce wprowadzenia ograniczeń prędkości na autostradach w całym kraju. Co ważne, limit miałby być ogólnokrajowy, chociaż Niemcy to państwo federalne i wiele decyzji zależy od poszczególnych landów.
Ostatnie głosowanie nad ograniczeniami w Bundestagu miało miejsce w październiku 2019 roku. Teraz VDA chce ponownie rozmawiać, bo twierdzi, że przepisy muszą się zmienić, jeśli Niemcy poważnie podchodzą do chęci ograniczenia ofiar wypadków samochodowych o 40 proc. (takie były deklaracje w 2011 roku).
Co ciekawe, niemieckie autostrady nie mają ograniczeń prędkości na niektórych odcinkach. A tam, gdzie można jechać ile się chce, obowiązuje „prędkość zalecana”, która wynosi 130 km/h. W razie wypadku policja bierze pod uwagę okoliczności, w tym prędkość. Pogląd o tym, że w Niemczech można pędzić „ile fabryka dała” jest więc mocno naciągany.
Jak wynika z badań systematycznie przeprowadzanych w Niemczech, tamtejsi kierowcy nie chcą ograniczeń. Inne badania dowodzą, że najwięcej wypadków z ofiarami ma miejsce na drogach krajowych i gminnych, na których obowiązują surowe limity. Autostrady są najbezpieczniejszymi drogami w kraju.
Jak potoczy się sprawa, będziemy informować. VDA proponuje, aby ograniczenie wynosiło 130 km/h, mniej niż w Polsce (140 km/h).
Czytaj też:
Koronawirus opustoszył autostrady. Zobacz jak kierowca pojechał... 372 km/hCzytaj też:
Prawo jazdy traci się już za 21 km/h powyżej limitu! Niemcy radykalnie zaostrzyli przepisy