Europejczycy się o to modlą, a Chińczycy właśnie to robią. Eko-auta muszą poczekać

Europejczycy się o to modlą, a Chińczycy właśnie to robią. Eko-auta muszą poczekać

Samochód elektryczny
Samochód elektryczny Źródło: VW
Przepisy dotyczące ekologicznych, niskoemisyjnych samochodów zostaną poluzowane w Chinach. Europejscy producenci też by tego chcieli, ale raczej się nie zapowiada.

Koncerny samochodowe muszą dostosować się do norm emisji i kwot produkcji ekologicznych samochodów. Na całym świecie – w Europie, Azji i Ameryce Północnej. Tymczasem chińskie ministerstwo przemysłu i technologii poinformowało 22 czerwca, że rządzący rozważają obniżenie wymagań dotyczących produkowania pojazdów elektrycznych, na rzecz spalinowych. Wszystko po to, by wesprzeć produkcję w ciężkiej próbie wywołanej epidemią koronawirusa SARS-CoV-2, wywołującego chorobę COVID-19.

W Chinach przepisy dotyczące elektryków są bardzo surowe. Producenci muszą produkować konkretną liczbę aut elektrycznych. Jeśli się nie wywiązują, tracą punkty. Jeśli się wywiązują, punkty zyskują (można nimi handlować). Teraz kwoty mają zostać obniżone.

Wstrzymanie na chwilę

Obniżenie kwot ma być tymczasowe. Wszystko ma wrócić do poprzedniego porządku w 2021 roku. Rząd w Pekinie – według Reutersa – chce też wstrzymać wejście w życie surowszych norm dotyczących emisji CO2.

Jeśli plany wejdą w życie, chińscy producenci odetchną. Produkcja samochodów elektrycznych jest bowiem droższa, a sprzedać ich trudniejsza. Ucierpi środowisko.

O podobne rozwiązania, często nieoficjalnie, zabiegają także europejscy producenci. Bez większych rezultatów. Także w Polsce branża ma podobne postulaty.

W liście do premiera Mateusza Morawieckiego Konfederacja Lewiatan oraz Związek Pracodawców Motoryzacji i Artykułów Przemysłowych apelują o wsparcie branży motoryzacyjnej na poziomie unijnym oraz wdrożenie w Polsce programów zwiększających popyt na nowe samochody.

Polacy też apelują

– Zwracamy się do premiera z postulatem pilnego wsparcia politycznego dla działań, które pomogą ratować sektor motoryzacji. W szczególności prosimy o wsparcie na poziomie Unii Europejskiej oraz wdrożenie w Polsce programów wspierających popyt na nowe pojazdy – mówi Paweł Wideł, prezes zarządu Związku Pracodawców Motoryzacji i Artykułów Przemysłowych. – Takie działanie będzie pozytywnym impulsem dla całej gospodarki. Przyspieszy bowiem odmładzanie parku pojazdów na polskich drogach oraz zmniejszy emisję dwutlenku węgla i innych szkodliwych substancji oraz pozytywnie wpłynie na stan bezpieczeństwa na drogach. Sektorowi motoryzacji pozwoli utrzymać zatrudnienie wykwalifikowanych pracowników i dobrze płatne miejsca pracy.

Od 1 stycznia 2021 roku wszystkie nowo rejestrowane samochody osobowe i dostawcze będą musiały spełniać wymogi norm emisji Euro 6d ISC-FCM. Tymczasem, ze względu na koronakryzys, służby techniczne i organy udzielające homologacji tego typu nie działały lub działały w bardzo ograniczonym stopniu. Producenci pojazdów nie byli więc w stanie wykonać koniecznych działań (m.in. badania i rozwój, badania silników i pojazdów, badania drogowe), jak argumentuje ZPMiAP.

Na to wszystko nałożyło się załamanie popytu i niemożność sprzedania wyprodukowanych już pojazdów. Stąd też producenci samochodów w Polsce prawdopodobnie nie będą w stanie dotrzymać niektórych terminów określonych w przepisach. Pracodawcy proponują więc odroczenie terminu wejścia w życie tych regulacji o 6 miesięcy oraz możliwość dalszej sprzedaży i rejestracji pojazdów niespełniających wyżej wymienionych norm. – Wierzymy, że Komisja Europejska wesprze sektor motoryzacji w ramach planowanych inicjatyw, jeżeli rządy Polski i innych krajów, zwrócą się z taką prośbą – dodaje Paweł Wideł.

Czytaj też:
Jest źle, ale rynek się powoli odbija. W salonach maj lepszy od kwietnia
Czytaj też:
„Straty są nie do odrobienia”. Rządzie, pomóż – apeluje branża