Najpierw był kompletnie pijany kierowca z Rąbienia pod Łodzią, który wjechał z dużą prędkością na rondo, przeleciał przez nie, ściął sosnę i wylądował po kilkudziesięciu metrach na terenie miejscowej plebanii. W jego ślady poszedł 34-letni kierowca Mercedesa z Nowej Soli, który wjechał na rondo z tak dużą prędkością, że auto przeleciało nad nim.
Wypadek w Łańcucie. Co się stało?
Tym razem do wypadku doszło w sobotę 28 sierpnia, po godz. 20, na łańcuckim odcinku drogi krajowej nr 94. W kierunku Przeworska, samochodem marki Volkswagen, jechało pięć osób. Pojazdem kierował 29-letni mieszkaniec Rzeszowa. Jak wstępnie ustalili policjanci, samochód jadący z dużą prędkością, wjechał wprost na nasyp budowanego ronda i został wyrzucony kilkadziesiąt metrów za skrzyżowanie.
Mężczyzna twierdził, że nie zauważył ronda, ani mijanych wcześniej znaków informujących o ruchu okrężnym. Policjanci stwierdzili, że 29-latek był trzeźwy. Zatrzymali mu prawo jazdy, które posiadał od dwóch miesięcy. Funkcjonariusze wyjaśniają okoliczności tego wypadku.
Czytaj też:
Uderzyli samochodem w betonowy mur cmentarza. Pięciu mężczyzn trafiło do szpitala