W Polsce aktualnie znajduje się 445 fotoradarów. Z biegiem lat ich liczba nie zmieniła się znacząco, w 2018 roku w całym kraju znajdowało się 430 urządzeń pomiaru prędkości, w 2019 roku ich ogólna liczba pozostała bez zmian, natomiast w 2020 zwiększyła się o jeden fotoradar, jak wynika z danych twórców Yanosika.
Nie jest to jednak koniec planów związanych z powiększeniem liczby stacjonarnych mierników prędkości. W planach są już kolejne fotoradary, które mają zostać zamontowane w kilkudziesięciu miejscowościach w Polsce.
Jednak mowa tu wyłącznie o stacjonarnych punktach pomiaru prędkości, przed którymi znajduje się znak D-51 z informacją o „Automatycznej kontroli prędkości”. Dla przypomnienia – znak umieszcza się przed stacjonarnym urządzeniem w odległości:
-
od 100 do 200 m na drogach o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h,
-
od 200 do 500 m na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 60 km/h, z wyjątkiem dróg ekspresowych i autostrad,
-
od 500 do 700 m na drogach ekspresowych i autostradach.
-
Co ważne, znak może być umieszczony w innym miejscu niż po prawej stronie jezdni.
Znaku brak, ale mandat można dostać
Poza fotoradarami w Polsce poczynania kierowców kontrolują również odcinkowe pomiary prędkości, ręczne mierniki, a także – od niedawna – drony, które nadzorują także wykroczenia drogowe. Poza tymi urządzeniami na trasach można spotkać również nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami. Wbrew pozorom, to nie wszystko.
Jadąc możemy nie spotkać na swojej drodze charakterystycznych żółtych skrzynek, które poprzedza dobrze znany kierowcom znak D-51. Okazuje się, że Główny Inspektorat Transportu Drogowego korzysta również z mobilnych urządzeń czeskiej firmy Ramet, o których już dawno wszyscy zapomnieli.
Te urządzenia to AD9C, które jeszcze 4 lata temu miały problem z ponowną legalizacją. Mierniki montowano w nieoznakowanych radiowozach, które stały przy drodze i łapały kierowców przekraczających dozwoloną prędkość.
Z informacji Yanosika wynika, że urządzenia te wróciły do „służby”. Jest ich aktualnie około 30 i pozostają w aktywnym użyciu GITD. Znajdują się w samochodach marek Ford Focus, Ford Mondeo, Peugeot Partner i Volkswagen Passat. Bardzo łatwo je rozpoznać, ze względu na dużych rozmiarów głowicę wmontowaną w osłonę chłodnicy oraz kamerę, która jest widoczna na podszybiu.
Jak działa system pomiaru prędkości AD9?
System wykorzystuje efekt zmiany częstotliwości promieniowania elektromagnetycznego przy ruchu względnym źródła promieniowania lub obserwatora, wykorzystując zjawisko Dopplera. Oznacza to, że miernik prędkości wysyła ciągły niemodulowany sygnał nośnej częstotliwości w ten sposób, aby napromieniował pojazd, który jest mierzony. Sygnał odbija się od mierzonego pojazdu i jest odbierany wtórnie. Częstotliwość sygnału, który odbija się od poruszającego się auta, jest różna od częstotliwości emitowanego sygnału o liczbę Dopplera, która stanowi proporcję do prędkości mierzonego pojazdu.
Przekroczenie prędkości jest rejestrowane w postaci cyfrowego dokumentu. Dokładność tego miernika wynosi ± 3 km/h do 100 km/h oraz 3 proc. błędu przy prędkościach powyżej 100 km/h.
– Wymagana dokładność stacjonarnych mierników prędkości wynosi około 3 km/h przy prędkości do 100 km/h. Przy wyższych prędkościach dopuszczalnym błędem pomiaru jest 3 proc. W ustawie Prawo o ruchu drogowym art. 129 h ust. 5 pkt. 3 widnieje zapis o możliwym błędzie kierowcy do 10 km/h włącznie i zgodnie z tym zapisem fotoradary GITD nie rejestrują przekroczenia prędkości, gdy nie wynosi ono powyżej 10 km/h ponad obowiązujący limit – mówi Julia Langa z Yanosika.
Czytaj też:
Fotoradary staną w tunelu pod Ursynowem. Jest spór o formę kontroli