Prezes Jukka Moisio w wywiadzie dla Reutersa, o którym obszernie pisze Instytut Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar, stwierdził, że tak długo jak zakład pozostanie w rękach Nokiana, produkcja w nim nie będzie wspierała rosyjskiego militaryzmu. Co miał na myśli?
Pełne uzależnienie od rosyjskich fabryk
Jak czytamy, obecnie fiński producent opon balansuje między przestrzeganiem sankcji, a kontynuacją produkcji opon w fabryce w Wsiewołożsku, trzy godziny jazdy od granicy z Finlandią. Zanim wojna spowodowała trudności w produkcji, zakład ten wytwarzał 80 proc. opon Nokiana do samochodów osobowych. To nie ułatwia podjęcia decyzji o wstrzymaniu produkcji, mimo, że firma jest mocno krytykowana za pozostanie w Rosji. Zarząd Nokiana obawia się też rosyjskich gróźb sugerujących przejęcie fabryk należących do zachodnich firm, które wstrzymały produkcję w tym kraju.
W razie wycofania: groźba bankructwa
Zdaniem prezesa Nokiana, jeśli firma nie będzie dalej wytwarzać opon w swojej fińskiej fabryce, „mogą pojawić się różnego rodzaju lokalne problemy prawne, jak na przykład możliwość ogłoszenia upadłości”. Jak dodał, dopóki fabryka pozostanie w rękach Nokiana, firma będzie dbać o to, aby jej opony „nie były produkowane z myślą o wojnie”.
Czytaj też:
Ta branża radzi sobie doskonale. Rekordowy pierwszy kwartał