Zima ponownie zaskoczyła kierowców, a warstwa śniegu na drogach i minusowe temperatury to zawsze duże wyzwanie dla użytkowników samochodów. Czy jazda autem elektrycznym o tej porze roku różni się od typowych spalinówek? Częściowo. Jeśli swoją przygodę z autami elektrycznymi rozpocząłeś niedawno lub dopiero zastanawiasz się nad kupnem wymarzonego modelu, te wskazówki mogą ci się przydać.
„Zimą to nie pojedzie”
Auta elektryczne mają rzeszę swoich zwolenników, jednak tradycjonalistów wybierających silniki spalinowe wciąż jest wśród nas większość. Z roku na rok świadomość na temat elektryków rośnie, ale utarło się już przekonanie, że zima może obnażyć ich słabe strony. Czy naprawdę tak jest?
– Wiele razy słyszałem opinię, że elektryk zimą to więcej problemów niż korzyści. Jako użytkownik rodzinnego vana EQV, mogę śmiało powiedzieć, że przez ostatni rok sprawdziłem jazdę tym modelem w każdych warunkach i w tej chwili nie wróciłbym do wersji spalinowej. Zima wymaga oczywiście nieco innego użytkowania auta, ale dzięki odpowiedniemu planowaniu podróży, nic nie powinno nas zaskoczyć. Użytkowanie auta elektrycznego w zimie, mimo spadków zasięgów, daje szereg zauważalnych zalet, niezależnych od pogody – tłumaczy Adam Dutkowski, autor bloga Vanem_pod_prąd.
Najpierw konkrety, czyli o zasięgach w mieście
Elektryki zawsze odpalą, ale faktycznie zimą ich zasięgi spadają. Z tym nie należy się spierać, a po prostu wziąć pod uwagę podczas planowania ładowania. Przy niskich temperaturach ogrzewanie może zabrać około 30-40 proc. energii, szczególnie jeśli mówimy o typowo miejskiej jeździe, krótkich trasach i częstych postojach w dużych mrozach. Jeśli posiadamy w domu ładowarkę, to problem praktycznie znika, bo każdej nocy możemy podłączyć auto i rano ruszać z pełnym zasięgiem. Jeśli jej nie posiadamy, to dobrze byłoby mieć takie miejsce w pracy lub opierać się na sprawdzonej już przez siebie infrastrukturze miejskiej.
A jak jest w trasie?
– Jazda w trasie wygląda nieco inaczej. Zawsze przed dłuższą wycieczką poświęcam kilka minut na sprawdzenie na trasie punktów ładowania i na tym większe zaangażowanie się kończy. Choć faktycznie podróż może trwać kilkadziesiąt minut dłużej, ze względu na konieczność doładowania, ja na ten moment widzę już głównie korzyści. Jazda autem na prąd jest przyjemniejsza i mniej odczuwalna. Samochód jedzie po prostu ciszej, bo słychać tylko szum opon i opływającego samochód powietrza, bez dźwięków powodowanych przez silnik. A dzięki postojom i spokojnej, ekonomicznej jeździe, trasę kończę mniej zmęczony – dodaje Dutkowski.
Co z zasięgami modeli elektrycznych? Na dłuższej trasie ubytki zasięgu w samochodach, które wyposażone są w pompę ciepła, są niższe niż w przypadku dawnych samochodów elektrycznych, które tej opcji nie miały. Pompa odbiera ciepło z miejsca, w którym jest ono wytwarzane (silnik, bateria) i wykorzystuje do ogrzania kabiny. O ile podczas jazdy miejskiej nie ma to dużego znaczenia, bo komponenty nie zdążą się ogrzać, to już na kilkugodzinnej trasie – jak najbardziej. W efekcie możliwe jest ograniczenie udziału zużycia energii na ogrzewanie wnętrza, w tym na cały przejazd.
Miła niespodzianka. Koniec ze skrobaniem szyb
Ogromnym atutem modeli elektrycznych jest fakt, że zimą możemy od razu wsiąść do ogrzanego wnętrza. I naprawdę, poranne skrobanie zamarzniętych szyb odchodzi w zapomnienie. Jak to możliwe? Auta posiadają funkcję wstępnej klimatyzacji. Dzięki temu, w ciągu 15 minut rozgrzeją się do komfortowej temperatury w środku. Szyby odmarzną, a jeśli odpowiednio wcześniej włączymy ogrzewanie foteli – przyjemny i ciepły start podróży mamy gwarantowany. Korzystając z tej funkcji w chłodne dni należy liczyć się z dodatkowym zużyciem baterii na poziomie 2 proc., przy siarczystych mrozach, może ono wzrosnąć do 3 proc.
– Co prawda, jeśli spadnie kilkanaście centymetrów śniegu, to odśnieżenie auta nadal jest konieczne, ale trzeba przyznać, że niezwykle kojące jest, że nawet zimą można wsiąść do auta, w którym od razu będzie ciepło. Dzięki temu mroźne poranki nie są już takie zniechęcające – dodaje Adam Dutkowski.
Zimą szczególnie bądźmy eko
Elektryki dzięki swojej niskiej emisyjności, przyczyniają się do mniejszego poziomu zanieczyszczeń, zwłaszcza w miastach. Począwszy od zmniejszonej ilości pyłów z działania układu hamulcowego, aż po brak spalin wydobywających się z rury wydechowej. Należy przyznać, że szczególnie zimą, gdy jakość powietrza pozostawia wiele do życzenia, jest to niezaprzeczalny plus. Ale jazda elektrykiem jest także eko dla portfela, a jeżdżąc po mieście oszczędzimy nawet czas. – Faktem jest, że zimą konieczne są częstsze ładowania. Jednak koszty, nawet mimo wysokich cen prądu, są wciąż zdecydowanie niższe niż tankowanie tradycyjnych paliw, których spalanie w tym okresie również rośnie. Ekonomiczne i przyjazne dla portfela jest nie tylko ładowanie elektryka, ale także jego serwisowanie – tłumaczy Adam Dutkowski. Warto docenić też możliwość jazdy pasami dla autobusów i brak konieczności opłat za parkowanie. To konkretny dodatek, na który mogą liczyć wszyscy użytkownicy elektryków.
Czytaj też:
Resortowe elektryki. Ministerstwa muszą je kupować, które ma ich najwięcej?Czytaj też:
Co zrobić, by akumulator w samochodzie służył nam w każdych warunkach?