Czy autobusy elektryczne to przyszłość komunikacji miejskiej? Jest na to duża szansa – ale póki co, taka forma transportu ma przed sobą pewne wyzwania. Podstawowym jest ładowanie. Autobus musi stać przez dłuższy czas, w zajezdni albo na pętli, by uzupełnić energię w akumulatorach. Byłoby prościej, gdyby dało się to zrobić podczas jazdy. Najlepiej bez konieczności budowania trakcji i montowania pantografów. Wtedy taki pojazd byłby już nie autobusem, a trolejbusem.
Testy i badania na ten temat trwają
Przełomem mogą okazać się te z niemieckiego miasta Balinge. Ogłoszono tam przetarg na zbudowanie technologii ładowania autobusów elektrycznych podczas jazdy. Wygrała go izraelska firma Electreon, działająca już w swoim ojczystym kraju, jak i we Włoszech.
„Wraz z niemieckim przedsiębiorstwem EnBW połączy ona kilometrowy odcinek autostrady z technologią ładowania bezprzewodowego oraz wbuduje dwie duże ładowarki w miejscach dotychczasowych przystanków autobusowych” – podaje Interia.
Jak działa ładowanie autobusów podczas jazdy?
„Rozwiązanie działa na zasadzie przekazywania energii pomiędzy specjalnymi cewkami osadzonymi w asfalcie, a odbiornikami zamontowanymi w dolnej części pojazdów elektrycznych. Za każdym razem, gdy odpowiednio doposażony pojazd zetknie się ze wspomnianą nawierzchnią, energia w jego akumulatorze jest uzupełniana. Całość działa na podobnej zasadzie, jak w przypadku smartfonów i podkładek ładujących” – opisano na Interii. Jak widać, technologia znana z naszych domów i samochodów osobowych, trafia też… na drogi.
Po takiej ulicy mogą bez problemów poruszać się też „zwykłe” pojazdy. Jak na razie, mówimy o jednym, testowym autobusie, ale jeśli technologia się sprawdzi, próby będą rozwijane. Czy to początek transportowej rewolucji? Niewykluczone…
Czytaj też:
Autobusy elektryczne na zakręcie? W miastach może ich przestać przybywaćCzytaj też:
Tauron wzmacnia swoje sieci elektroenergetyczne. Wszystko z myślą o elektromobilności