Wakacyjny weekend pod namiotem. Przekonaliśmy się, czy było warto?

Wakacyjny weekend pod namiotem. Przekonaliśmy się, czy było warto?

Wakacje pod namiotem (kamping)
Wakacje pod namiotem (kamping) Źródło:Janusz Borkowski (Auto WPROST.pl)
Podczas tegorocznych wakacji nie będziemy mogli wyjechać na długi urlop. Odpoczywać możemy więc tylko w weekendy. Dlatego zabraliśmy namiot do auta i udaliśmy się na trzydniowy pobyt nad morzem. W relacji z wyjazdu podajemy informacje o podróży, kosztach noclegu i wyżywienia oraz podpowiadamy, co robić, gdy natrafimy na złą pogodę.

Pomysł na spędzanie krótkiego urlopu pod namiotem zrodził się trochę z sentymentu, trochę z oszczędności, ale także dlatego, by pokazać dzieciom, że do wypoczynku nie zawsze konieczny jest hotel z all inclusive. Z resztą taką formę spędzania przedłużonych wakacyjnych weekendów kultywujemy w naszej czteroosobowej rodzinie od kilku lat. Najczęściej wyjeżdżając na polskie morze.

Wakacje pod namiotem

Kolejne nowe miejsce na mapie Polski

Tym razem udaliśmy się do Gdańska Orle na kamping położony na Wyspie Sobieszewskiej. Dlaczego tam? Po pierwsze dojazd ze stolicy jest sprawny (DK nr 7 – 325 km w ok. 4 godz. lub autostradami A2 i A1 – 455 km w ok. 5 godz.), po drugie chcieliśmy zobaczyć miejsce, gdzie Wisła (która sąsiaduje z naszą dzielnicą) wpada do Morza Bałtyckiego.

Ujście Wisły do Morza Bałtyckiego

Stres z pakowaniem bagaży

W wieczór poprzedzający wyjazd spakowaliśmy auto – crossovera segmentu B dysponującego 350-litrowym bagażnikiem. Pomieszczenie ekwipunku i bagaży było nie lada wyzwaniem, ale przy odrobinie sprytu udało się. Otóż w znajdującej się pod podłogą wnęce koła zapasowego umieszczono w styropianowym stelażu tzw. zestaw naprawczy (sprężarkę i płyn), a obok nich znajdowała się gaśnica oraz trójkąt ostrzegawczy. Wszystkie elementy udało się zmieścić w ukrytych za zaślepką wnękach bocznych bagażnika, a wspomniany stelaż, wykładzinę podłogową oraz półkę bagażnika pozostawić w domowej piwnicy. Zyskaliśmy w ten sposób kilkadziesiąt cennych litrów przestrzeni ładunkowej. Najcięższy przedmiot, czyli namiot, przedłużacz i listwę oraz dwa składane krzesełka turystyczne idealnie wypełniły przestrzeń wnęki koła. Tuż nad tymi przedmiotami ułożyliśmy stolik i dwa fotele turystyczne, jednopalnikową kuchenkę indukcyjną i dwa dmuchane materace. Przestrzeń nad nimi wypełniły ciężkie torby z ubraniami, a na samej górze (aż do dachu) umieściliśmy kołdry, śpiwory i poduszki. Te lekkie przedmioty, oparte o zagłówki tylnych siedzeń, nie stanowiły zagrożenia dla naszych pociech siedzących w drugim rzędzie.

Grunwald

Dwie trasy do Gdańska

W pierwszy weekend lipca wystartowaliśmy z Warszawy w stronę Gdańska o godz. 6.30. Pojechaliśmy odcinkiem autostradowym, gdyż po drodze na węźle w Pikutkowie, odbieraliśmy dzieci, które dowiózł na miejsce ich dziadek. Na kamping w Gdańsku Orle dotarliśmy w komplecie tuż przed godz. 11. Trasa przebiegła spokojnie, ruch był umiarkowany. Ponieważ podróżowaliśmy 30 czerwca za odcinek A1 z Nowej Wsi do Rusocina musieliśmy zapłacić 30 zł (jadąc w wakacyjny weekend odcinek ten byłby bezpłatny).

Wakacje pod namiotem (kamping)

Kamping już nie taki tani

Jeszcze przed wyjazdem próbowaliśmy „zaklepać” miejsce na kampingu, ale obsługa odpowiedziała, że nie prowadzi rezerwacji miejsc. Po przybyciu na kamping okazało się, że jest go bardzo dużo i sami możemy wybrać miejsce noclegu. Za trzydniowy pobyt (dwa noclegi) zapłaciliśmy z góry 314 zł(namiot, 4 osoby, samochód i prąd). Dodatkowo trzeba było wyłożyć 100 zł kaucji zwrotnej, za elektroniczny bilet otwierający szlaban przy wjeździe.

Wakacje pod namiotem (kamping)

Kamping to nie pokój w hotelu

Ponieważ tego dnia niebo było zachmurzone, a prognoza zapowiadała opady, zdecydowaliśmy się na płaski teren położony blisko toalet i kuchni, w sąsiedztwie drewnianej altanki. Jak się później okazało to rozwiązanie miało plusy i minusy. Altanka jeszcze tego samego dnia i w niedzielny poranek uchroniła nas przed deszczem, ale poza nami mieli prawo w niej przybywać także inni goście, więc wieczorami miejsce to było oblegane, podobnie jak znajdująca się nieopodal toaleta.

Posiłek na kampingu

„Rachunek grozy” za obiad?

Po sprawnym rozłożeniu namiotu i podłączeniu prądu ruszyliśmy po południu na spotkanie z morzem. Dwugodzinny spacer pustą plażą rozpoczęliśmy jednak od wizyty w barze, gdzie zamówiliśmy dwie zupy rybne i dwie jarzynowe (62 zł). Po powrocie na kamping dzieci poszły bawić się do świetlicy, a dorośli przygotowali drugie danie obiadowe.

Toalety na kampingu

Dobry standard kampingu

Znajdująca się na kampingu kuchnia wyposażona była w trzy stanowiska z gazowymi palnikami oraz sześć lodówek. Ten fakt sprawił, że jeszcze tego dnia udaliśmy się po zakupy do spożywczego marketu (80 zł). Dzięki nim obniżyliśmy koszty posiłków przygotowując je w dobrze wyposażonej i czystej kuchni. Jak już oceniamy infrastrukturę obiektu to warto wspomnieć o toaletach z prysznicami, które na tym kampingu były świeżo wyremontowane i przez cały pobyt regularnie sprzątane.

Plaża nad Zatoką Gdańską

Drugiego dnia pogoda nam dopisała. W planach mieliśmy, by po południu pojechać na zwiedzanie gdańskiej starówki, ale słońce sprawiło, że cały dzień, z przerwą na obiad (także przywieziony z domu), spędziliśmy na plaży zażywając także kąpieli w zatoce.

Grudziądz

Na początek deszcz, ale później już tylko lepiej

Niedzielny poranek okazał się dla nas mało łaskawy. Do godz. 10 padał deszcz. Ale wspomniana wcześniej altanka pozwoliła na zjedzenie śniadania w suchym miejscu, a także stanowiła doskonałe miejsce jako magazynek przy pakowaniu bagaży i składaniu (niestety mokrego) namiotu. Z kampingu wyjechaliśmy punktualnie o godz. 11 mając wcześniej plan awaryjny na wypadek złej pogody. W drodze powrotnej udaliśmy się na zwiedzanie Grudziądza (położony ok. 1,5 godz. jazdy od Gdańska Orle, niedaleko A1), a następnie nieco wydłużoną drogą pojechaliśmy do Warszawy zahaczając o pola Grunwaldu. Dzień ten okazał się bardzo udany. Po pierwsze po wyjeździe znad wybrzeża wyszło słońce, po drugie czekały nas wspaniałe atrakcje. Starówka w Grudziądzu była pełna ciekawych zabytków (kompleks spichlerzy, wieża Klimek, panorama miasta i widok na dolinę Wisły), a pobyt w tym mieście uświetnił pyszny i niedrogi obiad na rynku (98 zł).

Grunwald

Wycieczka historyczna

Droga z Grudziądza na pola Grunwaldu miała ok. 100 km, ale przejazd nią zajął nam prawie 2 godziny. Nikt nie żałował, bo rekompensatę czasu stanowiły po drodze piękne widoki. Będąc na miejscu zatrzymaliśmy się na parkingu przy nowoczesnym Muzeum Grunwaldu. Tego dnia parking był bezpłatny, ale za zwiedzanie muzeum ze audiobookiem zapłaciliśmy dla naszej czwórki 124 zł. Było warto, bo wystawa okazała się ciekawa, podobnie jak prezentacja audio (dla dorosłych 1 godz. 30 min, dla dzieci skrócona do 45 min). Z Grunwaldu do Warszawy wyjechaliśmy o godz. 17.30. Pokonanie niespełna 200 km odcinka w niedzielny wieczór zajęło 2 godz. 30 minut.

Grunwald

Koszty 3-dniowego weekendowego wyjazdu dla 4-os. rodziny:

  • paliwo – 400 zł (śr. spal. 95 okt. 6,8 l/100 km, 900 km)
  • autostrady – 30 zł
  • jedzenie z domu (parówki, pieczywo, masło, warzywa, jajka, wędliny, żółty sery, dżemy, owoce, spaghetti, napoje, przekąski) – ok.150 zł
  • lody, kawa na plaży – 36 zł
  • zakupu w markecie – 80 zł
  • zupy w barze – 62 zł
  • obiad w Grudziądzu – 98 zł
  • bilety Muzeum Grunwaldu – 124 zł
  • noclegi na kampingu – 320 zł
    Łącznie: 1300 zł

Czytaj też:
Wakacyjny wyjazd bez niespodzianek. Jak sprawdzić utrudnienia na drodze?
Czytaj też:
Odcinkowy pomiar prędkości. W tych miejscach trzeba uważać na fotoradary

Galeria:
Trzydniowy wakacyjny wyjazd nad morze połączony ze zwiedzaniem
Źródło: Janusz Borkowski (Auto WPROST.pl)