Wiadomo już, kiedy auta spalinowe staną się droższe od elektryków

Wiadomo już, kiedy auta spalinowe staną się droższe od elektryków

Porsche 911 GT3 na torze Silesia Ring
Porsche 911 GT3 na torze Silesia Ring Źródło:#PECSR
Ceny samochodów spalinowych rosną, a elektrycznych spadają. Wiadomo już, kiedy nastąpi przesilenie i to elektryki staną się tańszym wyborem.

Na razie ceny samochodów spalinowych i porównywalnych z nimi elektryków (BEV) dzieli przepaść. Nawet najtańsza na rynku Dacia Spring w wersji na prąd kosztuje 2 razy tyle, ile jej najtańszy odpowiednik benzynowy.

Jednak to ceny spalinówek rosną (o ok. 10 proc. rocznie), a ceny elektryków spadają, ze względu na upowszechnianie się technologii, rządowe dopłaty i masowość produkcji.

Wzrost ceny aut benzynowych jest nieunikniony

Jak pisze w swoim raporcie Bloomberg New Energy Finance (BNEF), przedsiębiorstwo doradcze z branży energetycznej, w 2027 roku ceny spalinowych aut staną się wyższe od cen ich elektrycznych odpowiedników. To dlatego, że – jak uważa BNEF – spadną ceny baterii, najdroższego podzespołu w elektrykach.

W dalszej części raportu czytamy, że po 2030 roku pojazdy elektryczne upowszechnią się. W Europie ich rynek wzrośnie do 75 proc. a w Skandynawii nawet do 95 proc.

10 proc. w górę tylko w 2020 roku

Tymczasem ceny aut spalinowych rosną już teraz. Tylko przez ostatni rok, w Polsce, auta ogółem zdrożały o 10 proc. Średnia cena zakupu przekroczyła wg IBRM Samar, monitorującego rynek, 130 tys. zł.

Jak się okazuje, to jednak nie koniec podwyżek. W sprawie rosnących w Europie cen wypowiedział się Luca de Meo, szef Renault, jeden z tych ludzi, od których decyzji zależą miliardowe inwestycje i tysiące miejsc pracy. W rozmowie z dziennikarzami magazynu „Autocar” powiedział bez ogródek, że małe auta mogą stać się nawet dwa razy droższe w ciągu najbliższych 4 lat. Nowa norma Euro 7 może wywindować ich cenę, a drugie tyle zrobi obowiązkowe wyposażenie w systemy zwiększające bezpieczeństwo.

„Oczyszczenie silnika spalinowego kosztuje określoną kwotę. Renault Clio za 15 tys. euro i Mercedes Klasy S za 120 tys. euro będą potrzebowały tego samego filtra cząstek stałych, który będzie musiał zawierać platynę, rod i inne drogie materiały. To jasne, że filtr w Klasie S Mercedesa będzie trochę większy, ale nadal będzie stanowił znacznie mniejszą część ceny całego auta i klient nie odczuje różnicy w wydatku. Co innego w przypadku małych aut” – powiedział Luca de Meo w rozmowie z dziennikarzami.

Czytaj też:
Małe auta będą dwa razy droższe? Wszystko przez normy emisji

Źródło: Bloomberg New Energy Finance