Tychy i Gliwice postoją długo. Ale dlatego, że na samochody nie ma chętnych

Tychy i Gliwice postoją długo. Ale dlatego, że na samochody nie ma chętnych

Fabryka PSA Tychy
Fabryka PSA Tychy Źródło: PSA
Koronawirus wymierzył cios przemysłowi motoryzacyjnemu. Fabryki zostały zamknięte. Część z nich stoi, ale nie dlatego, że ma problem z sanitarnymi obostrzeniami, ale dlatego, że nie ma dla kogo produkować. Wśród takich zakładów są polskie Tychy i Gliwice.

Polskie fabryki Fiata (Tychy, Bielsko-Biała) i Opla (Gliwice) stoją i stać jeszcze będą. Ich właściciele nie zdecydowali się wciąż na uruchomienie produkcji. Zrobił to „polski” Volkswagen Poznań, ale zaraz musiał ją ograniczyć. Nie ma dla kogo produkować, bo rynek runął, nikt nie kupuje samochodów.

Jak powiedziała w rozmowie z Autokult.pl Agnieszka Brania, kierownik ds. komunikacji zakładów produkcyjnych Groupe PSA w Polsce (gliwicka fabryka Opla należy do koncernu PSA – Peugeot-Citroen): „Wznawianie produkcji w zakładach Groupe PSA w Polsce odbywa się stopniowo, zgodnie z ogólnym harmonogramem w oparciu o dwa elementy: konieczność wdrożenia protokołu wzmocnionych środków ochrony zdrowia dla pracowników, które zostały potwierdzone audytami oraz sytuacją na rynku motoryzacyjnym. Już wcześniej, bo 18 maja, udało się uruchomić zakład jednostek napędowych w Tychach. Przedłużona przerwa w pracy fabryki Opla w Gliwicach jest związana z zapotrzebowaniem rynkowym na modele. Nie mogę zdradzić konkretnej daty wznowienia produkcji pojazdów, jednak powinno to nastąpić w niedługiej perspektywie”.

Fiat w Tychach miał ruszyć 31 maja. Tymczasem wznowienie produkcji zostało (kolejny już raz) przesunięte, teraz na 7 czerwca. Dlaczego? Zła sytuacja rynkowa – brzmi odpowiedź.

Co ważne, problemów nie ma tylko Polska i polskie zakłady. Przestoje ma Nissan w Wielkiej Brytanii, Opel w Rüsselheim, Volkswagen w Wolfsburgu i Mercedes Tuscaloosie. Brak popytu uniemożliwia zwiększenie podaży.

Czytaj też:
W poznańskim Volkswagenie pracę straci 450 osób. Zwolnień będzie więcej
Czytaj też:
To ukazuje skalę katastrofy. Fabryki nie mają dla kogo produkować