Klonowanie numerów VIN stało się ostatnio bardzo głośne za sprawą problemów naszego wicepremiera i ministra cyfryzacji, Krzysztofa Gawkowskiego, który kupił samochód z taką wadą prawną. Po jakimś czasie okazało się, że we Francji jest jeszcze jeden egzemplarz z identycznym numerem VIN. Eksperci CarVertical ostrzegają, że takie przypadki są bardzo trudne do wykrycia i uspokajają, że na szczęście zdarzają się bardzo rzadko.
W historii CarVertical (firma sprawdza historię pojazdów) podobne sytuacje były już odnotowane. Aby doszło do takiego oszustwa, przestępcy będący w posiadaniu skradzionego samochodu muszą znaleźć identyczny model wystawiony na sprzedaż w ogłoszeniach w dowolnym miejscu na kontynencie i po prostu skopiować numer VIN.
Pojawiają się wówczas dwa problemy. Pierwszy to ujawnienie sprawy. Drugi – ustalenie, który pojazd jest autentyczny, a który jest klonem. Warto zaznaczyć, że w obecnym momencie nie jest jeszcze wiadome, który z Peugeotów ma prawdziwy numer VIN – egzemplarz wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego, czy ten z Francji. Wiadomo natomiast, że problem zaistniał.
Kiedy sprawa wychodzi na jaw?
Do wykrycia takiego oszustwa dochodzi zazwyczaj przez przypadek. Jeśli samochody użytkowane są w różnych częściach świata, sprawa może pozostać ukryta przez lata. Wszystko może wyjść na jaw, gdy oba auta trafią do jednego systemu ubezpieczeniowego, wspólnej bazy serwisu ASO lub podczas rejestracji w rejonie, który akurat posiada wspólną bazę danych. Niestety – w Europie nie jest ona jeszcze jednolita.
Dlatego nikt nie może zagwarantować, że przegląd przed zakupem całkowicie wyeliminuje ryzyko takiej sytuacji. Dlatego internetowe żarty z naszego Ministra Cyfryzacji są absolutnie nieuzasadnione, jak podkreślają eksperci.
– Jedyną szansą na 100 proc. uniknięcie zakupu sklonowanego samochodu jest nabycie fabrycznie nowego auta od dealera. W przypadku zakupu samochodu używanego, pomimo zachowania pełnych środków ostrożności, zawsze istnieje taka możliwość. Nie oznacza to jednak, że można w takiej sytuacji zrezygnować z weryfikacji historii pojazdu. Wręcz przeciwnie – zakup raportu historii pojazdu znacząco zmniejszy ryzyko zakupu „klona”, gdyż raporty te weryfikują dane wyłącznie z wiarygodnych źródeł, takich jak firmy czy instytucje związane z ubezpieczaniem i serwisowaniem pojazdów. Mogą więc realnie wykryć problem już na tym etapie – mówi Matas Buzelis, ekspert motoryzacyjny i szef działu komunikacji w CarVertical.
W Rumunii były podobne przypadki
O tym, że celebryci lub urzędnicy nie są wolni od ryzyka zakupu z wadą prawną świadczy sprawa rumuńska. Sytuacja ta również dotyczyła przestępstwa, które było w zasadzie niewykrywalne w momencie jego popełnienia. Marius Budai, były minister pracy i Dan Șlincu, poseł PSD zostali aresztowani za kierownicą skradzionego samochodu. Poseł PSD twierdził, że kupił Audi A6 w 2015 r. od mężczyzny z dzielnicy Galati – miał być drugim właścicielem pojazdu w Rumunii. Przez 8 lat Şlincu użytkował samochód bez żadnych problemów, by ostatecznie zostać zatrzymanym na granicy w drodze powrotnej z Mołdawii.
Jak piszą eksperci, prawdopodobnie kradzież tego samochodu została zgłoszona dopiero rok po zakupie (w 2016 r.), więc w momencie transakcji wszystkie dokumenty były wiarygodne. Oczywiście można się zastanawiać, jak to możliwe, że po zgłoszeniu kradzieży samochód przez tyle lat nadal poruszał się po drogach i był widoczny w systemie (ubezpieczenie, wydział komunikacji itp.), ale tym zajmują się już rumuńskie służby.
Warto w tym miejscu zauważyć, że Rumunia odnotowuje sporą poprawę na rynku i może pochwalić się spadkiem liczby kradzieży samochodów w ciągu ostatnich kilku lat: z 2 028 w 2016 roku do 1 448 w 2021 roku. Są to jednak nadal duże liczby, co sugeruje, że kraj ten ma przed sobą jeszcze długą drogę.
– Złodzieje samochodów często próbują dokonać szybkiej sprzedaży, zanim pojazd zostanie uznany za zaginiony. To zwiększa ich szanse, ponieważ wymiana danych o kradzieży między instytucjami w różnych krajach zawsze zajmuje trochę czasu. Tak czy inaczej, kupujący powinni zachować ostrożność podczas dokonywania transakcji i sprawdzać importowane samochody w każdy możliwy sposób – mówi Matas Buzelis.
Termin zgłaszania kradzieży ma znaczenie
Powyższe historie ujawniają ważny problem: dane w systemach, czy to państwowych, czy prywatnych, zawsze pojawiają się z pewnym opóźnieniem, ponieważ muszą zostać przetworzone i przejść przez różne bazy danych.
W idealnej sytuacji osoba, która traci samochód, natychmiast zgłasza to na policję. Czasami jednak informuje o tym fakcie np. po miesiącu, kiedy wraca z wakacji lub podróży służbowej. I wtedy ten miesiąc jest okresem pełnej ochrony dla przestępców.
Zazwyczaj skradzione pojazdy trafiają na czarny rynek części zamiennych. Ale bardzo rzadko zdarza się, aby skradziony samochód został ponownie wystawiony na sprzedaż „w całości”. I prawdopodobnie jedynym sposobem na to jest sklonowanie numeru VIN, ponieważ jest to bardzo skomplikowane do namierzenia.
Tak więc, hipotetycznie, jeśli przestępcy ukradną pojazd w kraju Europy Zachodniej, mogą spojrzeć na bardzo podobne samochody wystawione na sprzedaż w Europie Wschodniej, a następnie skopiować dowolny numer VIN i przekonwertować go na nadwozie skradzionego samochodu.
Czytaj też:
Wicepremier padł ofiarą oszustwa. „Straciłem pieniądze, to jest dla nas fortuna”Czytaj też:
Grób ojca wicepremiera oblany farbą. Tak Gawkowski skomentował skandaliczny incydent