Znane są już ceny prądu na 2023 rok dla gospodarstw domowych, eksperci policzyli więc, jak będzie kształtować się koszt ładowania względem wydatków na benzynę lub olej napędowy. Problem jednak następuje w przypadku ładowania „na mieście”. To może okazać się dużo bardziej kosztowne niż tankowanie tradycyjnego auta – nawet przy obecnych cenach za paliwo.
Według informacji przedstawionych przez portal Motofakty.pl, Ministerstwo Klimatu i Środowiska podało, że od 2023 roku obowiązywać będzie mechanizm maksymalnej ceny energii elektrycznej m.in. dla gospodarstw domowych. Koszt 1 MWh dla tej grupy odbiorców nie będzie mógł przekroczyć 693 zł, a do tego gospodarstwom domowym będą przysługiwały 2 MWh po tegorocznych cenach.
Jak informuje Katarzyna Siwek z Carsmile, analitycy błyskawicznie sprawdzili, jak podwyżki cen prądu od 2023 roku wpłyną na koszt ładowania auta elektrycznego w warunkach domowych i czy będzie ono droższe od kosztu tankowania samochodu z silnikiem benzynowym o zbliżonej mocy. Analiza dotyczy wyłącznie ładowania w warunkach domowych, nie obejmuje kosztów ładowania na stacjach publicznych, ponieważ tu ceny na rok 2023 nie są jeszcze znane.
Elektrykiem ładowanym w domu wciąż znacznie taniej
Jak informuje Carsmile, auto elektryczne jest wykorzystywane do jazdy miejskiej i jest ładowanie wyłącznie w domu, a cena energii odpowiedna maksymalnej stawce wynoszącej 0,693zł za 1 kWh. Przyjęto ponadto, że opłata dystrybucyjna wynosi 0,25 zł za 1 kWh. Założono też, że w 2023 r. obowiązywać będzie obecna stawka VAT na energię, czyli 5 proc. Do obliczenia kosztu benzyny posłużono się średnią ceną PB95 z serwisu Reflex z dn. 12 października, wynoszącą 6,58 zł.
Uśredniony, rzeczywisty koszt przejechania 1 km autami Mokka e, Peugeot e208 oraz Citroen e-C4 na prądzie „domowym”, który wciąż będzie najtańszym źródłem energii, wyniesie 17 groszy – policzył Carsmile. W przypadku aut z silnikami benzynowymi o zbliżonej mocy koszt pokonania 1 km jest niemal trzy razy większy – wynika z analizy platformy.
– Eksploatacja samochodów zeroemisyjnych jest dziś o wiele bardziej opłacalna niż ich spalinowych odpowiedników i to nie zmieni się mimo rosnących cen energii. Dziś, jeżeli ładujemy całkowicie elektryczny samochód klasy kompaktowej z domowego gniazdka w taryfie nocnej, przy przebiegu 20 tys. km zapłacimy o 6 tys. zł mniej niż za tankowanie porównywalnego pojazdu spalinowego, zaś przy przebiegu 100 tys. km ta różnica wzrasta do 30 tys. zł – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych w komentarzu dla Carsmile.
Tańsze przeglądy i rzadsze naprawy
Do tego należy doliczyć oszczędności z tytułu rzadszych i tańszych przeglądów (w przypadku EV odpada m.in. konieczność wymiany oleju w silniku, a elementy układu hamulcowego zużywają się znacznie wolniej), wyższej niezawodności czy prawa do darmowego parkowania w centrach miast, które często pozwala zatrzymać w portfelu kolejne kilka tysięcy złotych rocznie. – Mimo wszystko by jeszcze zwiększyć atrakcyjność pojazdów zeroemisyjnych należy rozważyć w ramach Tarczy Solidarnościowej wprowadzenie mechanizmów, które ograniczą niekorzystne skutki wzrostu cen energii dla obecnych i przyszłych użytkowników samochodów elektrycznych – dodaje Maciej Mazur.
Czytaj też:
Większość właścicieli elektryków w Polsce ładuje auta tylko w miejscu zamieszkaniaCzytaj też:
Mało ładowarek i wysoka cena aut utrudniają Polakom zakup elektryków