Drift to przyjemność. Jazda w kontrolowanym poślizgu stała się nawet popularnym sportem. Od zawsze drift ekscytuje fanów motorsportu. Niektórzy uznają jazdę bokiem za najprzyjemniejszą w prowadzeniu auta.
Po co zatem wysiłki Toyota Reaserch Institute i Stanford Engineering, które to przeprowadziły udane testu autonomicznego driftingu w parach? Czy jazda bez kierowcy w kontrolowanym poślizgu ma sens? Okazuje się, że tak. Pierwsza w historii udana próba autonomicznego driftingu w parach jest z jednej strony wydarzeniem samym w sobie, ale z drugiej: ma przyczynić się do poprawy bezpieczeństwach dla cywili, czyli na drogach publicznych.
Wyeliminować błędy
Autonomiczny drifting w parach to część prac nad autonomiczną jazdą, która ma być przyszłością motoryzacji, bo eliminuje „najsłabsze ogniwo”, czyli kierowcę. Nad autonomiczną jazdą pracuje Toyota wraz z partnerami, w tym wypadku Stanford Engineering z prestiżowego uniwersytetu. Jak informują Japończycy, każdego roku na drogach na świecie ginie ponad 1,35 mln osób. Jedną z najczęstszych przyczyn śmierci jest nagła utrata kontroli nad pojazdem. Zatem prace nad jazdą autonomiczną mają na przyszłość pomóc kierowcy w odpowiedniej reakcji.
Cała praca Toyoty i inżynierów Stanford Engineering trwała aż 7 lat. Udoskonalano modele autonomicznego driftingu, by zrozumieć zachowanie auta w poślizgu i nauczyć systemy auta, jak wyprowadzić z niego pojazd. Próba driftingu w parach była jednocześnie wydarzeniem spektakularnym wizualnie, ale tak naprawdę symulacją sytuacji drogowej, w którym auto musi błyskawicznie zareagować na będących po sąsiedzku uczestników ruchu.
Podczas próby dwa auta driftowały obok siebie w minimalnej odległości. Oba były na granicy przyczepności. Jak w zawodach drigftingowych, samochód goniący miał kopiować ruchy i zachowania auta uciekającego i podążać za nim, jak za cieniem.
Toyoty GR Supry w Kalifornii
– Naszym inżynierom przyświeca jeden cel – sprawić, by prowadzenie auta było jeszcze bezpieczniejsze. Dzięki wykorzystaniu najnowszych narzędzi w dziedzinie sztucznej inteligencji, byliśmy w stanie przeprowadzić próbę driftingu w parach. To jeden z najbardziej wymagających manewrów w motorsporcie, dlatego to przełomowe osiągnięcie, które udowadnia, że jesteśmy w stanie kontrolować auto w ekstremalnych warunkach. Pozwoli to nam na stworzenie jeszcze bardziej zaawansowanych systemów bezpieczeństwa do kolejnych generacji aut– powiedział Avinash Balachandran, wiceprezes TRI w obszarze interaktywnego prowadzenia aut.
Drifting w parach miał miejsce na kalifornijskim torze Thunderhill Raceway Park. Inżynierowie uzbroili dwie zmodyfikowane Toyoty GR Supry. Auto uciekające zostało opracowane przez TRI, z kolei samochód goniący przygotowali inżynierowie Stanforda. Chodziło im o opracowanie algorytmów, które będą jak najszybciej reagować na zachowanie auta prowadzącego i bliską, ale bezkontaktową, jazdę w poślizgu.
Czytaj też:
Ewolucja Toyoty Yaris – od pierwszej generacji do najnowszego modeluCzytaj też:
Toyota umacnia się w Europie. Jest już numerem 2