Zielone światło dla pieszych na stałe, kierowcy muszą „prosić” o przejazd. Nowa moda z Zachodu
Zielone światło dla aut, czerwone dla pieszych. Jeśli piesi chcą przejść, muszą wcisnąć przycisk. Tak wyglądają i działają skrzyżowania od lat, niemal na całym świecie. A gdyby tak wszystko odwrócić? Na taki pomysł wpadły w zeszłym roku władze niemieckiego Karlsruhe na niektórych arteriach w tym mieście. Teraz tą samą drogą idą włodarze Hamburga.
Wszystko dla pieszych i rowerzystów
„Odwrócone” światła, po niemiecku znane jako „Bedarfsampel”, zostały zamontowane w miejscach, w których zdecydowanie większy od ruchu samochodowego jest ruch pieszych, rowerzystów i osób korzystających z innych środków transportu (hulajnogi, deskorolki itd.). Celem ma być podniesienie bezpieczeństwa tych użytkowników drogi.
Jak to działa? Domyślnie, zapalone jest zielone światło dla pieszych i rowerzystów. Dla aut świeci się czerwone. Kierowca nie musi jednak wysiadać z auta i wciskać przycisku – sprawę załatwia czujnik ukryty w asfalcie i radar na sygnalizatorze. Ważne jest jednak to, że samochód zawsze musi się najpierw zatrzymać na czerwonym. Dopiero gdy stoi, system włącza mu zielone światło. To spowalnia i uspokaja ruch.
Pomysł ma być rozwijany
„Dzięki temu wzmacniamy przede wszystkim aktywną mobilność, która już teraz odgrywa ważną rolę wzdłuż Kaiser-Friedrich-Ufer, ponieważ wiele osób chodzi tu na spacery i jeździ na rowerze" – wyjaśniał Anjes Tjarks, senator ds. Transportu w Hamburgu. Do 2024 r. planowane jest rozszerzanie pilotażowego projektu na kolejne skrzyżowania. Niewykluczone, że pomysł podpatrzą kolejne miasta – w Niemczech i nie tylko.