W trwającej teraz debacie jednym tchem wymienia się silniki Diesla, cząstki stałe i smog. Tymczasem prawdą jest, że problem emitowania cząstek stałych, istotnego składnika smogu, przez samochody zasilane olejem napędowym rozwiązano wraz z wprowadzeniem filtra cząstek stałych.
Czym są cząstki stałe? To drobinki, w których skład wchodzi głównie niespalony węgiel w postaci sadzy. Zależnie od uszeregowania, ich średnica waha się od mniej niż 1 (pojedyncze cząstki) do 10 mikrometrów (pyły PM2,5 i PM10) – czyli wynosi wielokrotnie mniej od grubości ludzkiego włosa (około 50-70 mikrometrów). Im mniejsza średnica, tym większa szkodliwość. Cząstki te mogą dostawać się do dróg oddechowych i przyczyniać się do powstawania groźnych schorzeń, m.in chorób układu krążenia oraz nowotworów.
Do połowy ubiegłej dekady sadza w spalinach (tzw. kopcenie) stanowiła „wizytówkę” samochodów z silnikiem Diesla. To wtedy na rynku zaczęły pojawiać się pierwsze auta z napędem wysokoprężnym wyposażone w filtr cząstek stałych (DPF). Jego montaż wymusiły kolejne unijne normy emisji spalin. Jednak pierwsze modele z jednostką wysokoprężną i DPF pojawiły się już w 1985 roku. Kolejne lata doświadczeń i badań stały się podstawą do rozwoju innowacyjnych filtrów o bardzo wysokim poziomie efektywności – dziś sprawiają one, że silnik Diesla staje się praktycznie wolny od emitowania sadzy. Badania niemieckiego automobilklubu ADAC wykazują, że DPF ogranicza emisję ponad 90 proc. sadzy. A niezależne testy dowodzą, że pod względem zawartości sadzy spaliny nowoczesnego silnika Diesla bywają... czystsze niż miejskie powietrze.
Filtry DPF należą do standardowego wyposażenia aut z dieslami. Oczywiście po drogach poruszają się też starsze pojazdy. Mimo to, w ogólnym ujęciu, poziom emisji cząstek stałych wytwarzanych przez silniki wysokoprężne jest niski. Przykład: węzeł komunikacyjny Neckartor w Stuttgarcie, gdzie znajduje się stacja monitorująca znana z wysokich wskazań zawartości cząstek stałych w powietrzu. Według niemieckiej agencji ochrony środowiska silniki spalinowe odpowiadają tam za emisję 7 proc. cząstek stałych. Pozostałe cząstki związane z ruchem pojazdów są unoszone z nawierzchni – i nie ma znaczenia, czy przez samochody z jednostkami benzynowymi, wysokoprężnymi czy nawet elektrycznymi. Pierwsze wyniki miejskiego eksperymentu przeprowadzonego na skrzyżowaniu Neckartor w Stuttgarcie wskazują, że ilość cząstek stałych unoszących się wraz z pyłem drogowym można by z powodzeniem ograniczyć dzięki... czyszczeniu ulic.
Istnieje wiele rozwiązań, które pozwalają ograniczyć zanieczyszczenie cząstkami stałymi bez uciekania się do zakazów ruchu. Przyspieszona wymiana floty pojazdów, mniejsze korki, bliższa współpraca pomiędzy władzami jednostek terytorialnych, dostawcami a producentami samochodów oraz elektryfikacja transportu miejskiego i odpowiednie kierowanie ruchem drogowym – oto sposoby, w których jest potencjał w zakresie poprawy jakości powietrza w miastach.
Co ważne, w ostatnich latach jednostki zasilane olejem napędowym emitowały mniej cząstek stałych niż wiele pojazdów z motorem benzynowym z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Sytuacja ta została opanowana dopiero niedawno, wraz z upowszechnieniem się filtra cząstek stałych dla silnika benzynowego (GPF).
A zatem: nie taki diesel straszny, jak go malują.
Czytaj też:
Trzy niemieckie giganty – VW, Mercedes, BMW – podejrzane o zmowę