Elektryk, terapeuta i trener personalny. Jak jeździ Mercedes EQC?

Elektryk, terapeuta i trener personalny. Jak jeździ Mercedes EQC?

Mercedes-Benz EQC
Mercedes-Benz EQC Źródło: Daimler AG
Korek na Trasie Łazienkowskiej ciągnie się po horyzont. Wjeżdżam na buspas i mijam sznur sfrustrowanych kierowców. Nagle z tego ciągu wyskakuje radiowóz i zaczyna gonić mnie na „bombach”. Zatrzymuję się. „Proszę za nami” – mówi przez otwarte okno policjant. „Panowie, ale to elektryczny” – odpowiadam spokojnie. „Aaaa, to przepraszamy” – kończą rozmowę i znikają. Tak zaczęła się moja przygoda z Mercedesem EQC.

Z jednej strony wyróżnia się na tle innych Mercedesów, z drugiej nie rzuca w oczy, jak wiele innych samochodów elektrycznych. Bazuje na płycie GLC i jest rywalem Audi E-Trona, Jaguara I-Pace’a czy Tesli Model X. Ma jeden silnik elektryczny z przodu i jeden z tyłu, 408 KM i 760 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Do setki przyspiesza w 5,1 sek., choć waży prawie 2,5 tony.

Mercedes EQC 400 4Matic

Do tej wagi trzeba się oczywiście przyzwyczaić, ale zajmuje to dosłownie chwilę. EQC wspaniale reaguje na pedał przyspieszenia, daje przyjemne poczucie komfortu i odcięcia od świata zewnętrznego. Ma nieco inaczej zaprojektowany panel przy centralnym wyświetlaczu, a wajchą po prawej stronie kierownicy ustawia się tryb jazdy, a nie zmienia biegi, ale poza tym wszystko się zgadza. Czyli jest tak, jak w innych Mercedesach.

Mercedes EQC

Nieco dłużej zajmuje przyzwyczajanie się do operowania hamulcem. W zależności od potrzeb można bowiem wybrać różne tryby odzyskiwania energii, a to przekłada się na siłę hamowania silnikiem. Hamulca jako takiego, praktycznie się nie używa. Najlepsze jest jednak to, że w trybie automatycznym elektronika odczytuje informacje z czujników i nawigacji, uwzględnia topografię terenu, czy znaki drogowe i sama dopasowuje siłę hamowania. Samochód sam zwalnia przed skrzyżowaniami albo zakrętami, a kiedy ruch dookoła EQC się zwiększa, hamulec także działa nieco bardziej zdecydowanie. Przy wykorzystaniu adaptacyjnego tempomatu i układu utrzymywania pasa ruchu, kierowcy zostaje niewiele do roboty.

Tu Mercedes pospiesza z zaskakującymi dogodnościami. Można na przykład włączyć tryb ćwiczeń dla kierowcy i powtarzać w trakcie jazdy dyktowane głosowo rodzaje ćwiczeń, pozwalające odprężyć napięte mięśnie. A gdyby ktoś chciał zupełnie się odprężyć, może zjechać na „Power nap”. Z głośników wydobywa się relaksująca muzyka, pojemnik z perfumami dozuje odpowiednią partię odprężającego zapachu, włącza się podgrzewanie fotela i uruchamia masowanie pleców. Drzwi zostają automatycznie zaryglowane, a nam pozostaje zamknąć oczy i zapaść w drzemkę.

Mercedes-Benz EQC Edition 1886

Oczywiście drzemkę można też wykorzystać na ładowanie samochodu. Mercedes ma baterie o pojemności 80 kWh i podaje oficjalnie 417 km zasięgu dla EQC, ale to wynik trudny do osiągnięcia. Bardziej realne jest 360 km. Oczywiście wszystko zależy od tego jakie panują warunki i w jakim ruchu się znajdujemy. Na autostradzie, gdzie praktycznie nie korzystamy z systemu odzyskiwania energii zasięg zdecydowanie spada.

Jeśli chodzi o samą jazdę, to EQC jest pośrodku między bardziej sportowym I-Pacem Jaguara i bardziej komfortowym E-Tronem Audi. W szybszych, ciaśniejszych zakrętach na pewno odczuwa się dużą wagę EQC. Tym samochodem bardziej się płynie niż ostro jeździ. Warto też zwrócić uwagę, że wóz ma zaledwie 13 cm prześwitu, więc o szaleństwach w terenie raczej nie ma mowy.

Cena wyjściowa to 328 tys. złotych i choć wersja podstawowa jest nieźle wyposażona, to dodanie kilku opcji łatwo wywinduje ją do ponad 400 tys. zł. Mercedesowi udało się wyprzedzić z elektrycznym SUV-em BMW i wpasować między Audi i Jaguara, z którymi przegrywa pojemnością baterii. Rywale nie mają za to wgranej do systemu sesji terapeutycznej z lekcją oddychania i nauką o wadze uśmiechu w życiu.

Czytaj też:
Wprost na drogę. Jak jeździ Auto Roku Jaguar I-Pace?