75 mln elektryków. Tyle aut na prąd będzie jeździło w Europie już w 2030 roku

75 mln elektryków. Tyle aut na prąd będzie jeździło w Europie już w 2030 roku

Renault Mégane E-Tech Elektryczny jako polski Samochód Roku
Renault Mégane E-Tech Elektryczny jako polski Samochód Roku Źródło:Renault
Sprzedaż aut elektrycznych przewyższy sprzedaż wszystkich innych pojazdów do 2030 roku, a do końca dekady po europejskich drogach będzie jeździć ponad 75 mln elektryków.

Rośnie też liczba punktów ładowania na Starym Kontynencie i obecnie sięga niemal 745 tys. – wynika z raportu EY i Eurelectric „How do we solve the challenge of data interoperability in e-mobility?”.

Elektryków przybywa

Na wszystkich rynkach, na których pojawiły się pojazdy bezemisyjne, obserwowany jest stopniowy wzrost ich liczby. Obecnie na świecie sprzedaż elektryków stanowi 16 proc. wszystkich kupowanych aut. W 2023 r. na drogi wyjechało ponad 14,1 miliona nowych pojazdów z silnikiem elektrycznym, a ich łączna liczba przekroczyła 40 milionów. W UE oraz w Wielkiej Brytanii, Norwegii i Szwajcarii akumulatorowe pojazdy elektryczne (BEV) i hybrydowe pojazdy elektryczne typu plug-in (PHEV) stanowiły jeden na pięć nowych samochodów sprzedanych w 2023 roku.

75 milionów w Europie

Jak czytamy, nic nie zapowiada, że ta wzrostowa tendencja się zatrzyma – wręcz przeciwnie. Według analiz ekspertów EY, w Europie do 2030 r. sprzedaż elektryków przewyższy sprzedaż pozostałych pojazdów, a po drogach będzie jeździć 75 mln bezemisyjnych aut. Prognoza sprzed dwóch lat zakładała, że ich liczba wyniesie wówczas 65 mln. Jedną z odpowiedzi na te wzrosty jest spadek cen akumulatorów, które w 2022 r. niespodziewanie skoczyły do góry. Do głosu dochodzą też takie kwestie, jak ekologia, komfort jazdy i powszechniejsza infrastruktura ładowania. – Samochody elektryczne stają się coraz bardziej atrakcyjną opcją dla konsumentów, co prowadzi do dynamicznego wzrostu sprzedaży. Widzą oni wiele korzyści związanych z ich posiadaniem, takich jak niższe koszty serwisowania oraz eksploatacji – cena energii na wielu rynkach jest korzystniejsza niż cena paliwa. Do tego dochodzi większa świadomość ekologiczna, a wiele firm zmienia flotę na bezemisyjną, aby wypełniać swoje zobowiązania dotyczące zrównoważonego rozwoju. Nie bez znaczenia jest także postęp technologiczny związany z krótszym czasem ładowania, co zwiększa wygodę użytkowania – komentuje Jarosław Wajer, partner EY, lider działu energetyki w Polsce oraz regionie CESA.

Logistyka na początku eko drogi

W Europie rośnie też sprzedaż bezemisyjnych pojazdów ciężkich (eHDV). Ponad 7 proc. samochodów dostawczych jest obecnie elektrycznych, podczas gdy ciężarówki z takim silnikiem stanowią 1,5 proc. rynku, co oznacza skok z poziomu zaledwie 0,4 proc. w 2022 roku. Z kolei sprzedaż autobusów elektrycznych wzrosła do 14 proc. za co odpowiadały przede wszystkim Francja, Hiszpania i Niemcy. Choć w obszarze logistyki widać zalążek zmian, to upowszechnienie pojazdów elektrycznych będzie tu trudniejsze niż w przypadku aut osobowych. – Zapewnienie wystarczającego zasięgu dla pojazdów dostawczych jest bardziej skomplikowane, a ładunki dodatkowo obciążają baterie. W przypadku takich flot infrastruktura musi być odpowiednio skalowana i zapewniać możliwość szybkiego ładowania dla wielu aut jednocześnie. A to wymaga znacznych inwestycji w rozbudowę stacji zasilających – zauważa Jarosław Wajer.

Więcej stacji ładowania

Strategicznie rozmieszczone stacje ładowania są niezbędne do tego, aby zmniejszyć obawy użytkowników związane z zasięgiem i długimi podróżami. Dziś auta elektryczne są na tyle zaawansowane, że same potrafią zaprogramować trasę, biorąc pod uwagę dogodne postoje na ładowanie. A o te jest coraz łatwiej. W Europie liczba publicznych punktów ładowania wzrosła o 40 proc. – z około 530 tys. w 2022 r. do 744 tys. rok później. Jednak rozłożenie infrastruktury nie jest równomierne. W 2023 r. około 78 proc. europejskich punktów ładowania było zlokalizowanych w zaledwie siedmiu krajach: Belgii, Francji, Niemczech, Włoszech, Holandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii.

Przyjęcie przepisów dotyczących infrastruktury paliw alternatywnych (AFIR) spowoduje, że szybkie publiczne stacje ładowania samochodów osobowych i dostawczych będą instalowane co 60 kilometrów wzdłuż głównych korytarzy transportowych UE, czyli tzw. sieci TEN-T. W przypadku pojazdów eHDV pełne pokrycie siecią spodziewane jest do 2030 r. W miarę upowszechniania się aut elektrycznych, konieczny będzie ciągły i proporcjonalny wzrost liczby miejsc, gdzie można je ładować. W trafnym umiejscowieniu nowych punktów pomogą sami użytkownicy elektryków.

W raporcie EY i Eurelectric czytamy, że wdrażanie szybkich i ultraszybkich ładowarek prądu stałego (DC) nabrało tempa, zwiększając się o 77 proc. do ponad 100 tys. przy wzroście liczby ładowarek prądu przemiennego (AC) o 36 proc. Postęp technologiczny sprawia, że szybkie ładowarki mają teraz moc znamionową 10 razy wyższą niż pięć lat temu, co oznacza, że czas ładowania jest znacznie krótszy. Dzięki wymianie danych między różnymi systemami, harmonogramy ładowania mogą być optymalizowane w oparciu o przepustowość sieci i stawki za energię elektryczną w czasie rzeczywistym, prognozy pogody oraz indywidualne potrzeby kierowców. – Za rozwojem infrastruktury ładowania stoi ogromny skok technologiczny, ale elektromobilność nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Dziś jest wspierana przez inteligentne systemy analizujące duże ilości danych i ten obszar będzie się dalej rozwijał. Dużym wyzwaniem nadal pozostaje powszechny dostęp do stacji ładowania w każdym europejskim kraju. Konieczna jest szybsza instalacja urządzeń poza transeuropejską siecią transportową. Punkty ładowania muszą pojawić się w miejscach pracy, przy osiedlach mieszkalnych i obiektach komercyjnych, a węzły szybkiego ładowania o dużej mocy powinny być liczniejsze, aby zastąpić dzisiejsze stacje benzynowe – mówi Jarosław Wajer.

Czytaj też:
Europejski rynek nowych samochodów w dół. Elektryki z fatalnym wynikiem
Czytaj też:
Nowe Audi e-tron GT. Najmocniejsze cztery pierścienie w historii, nawet do... 925 KM